Może dlatego, że od 24 lat pracuję na rzecz dzieci i wkładam w to całe serce? Może dlatego, że dzieci wyczuwają, że robię całym sobą? Może dlatego, że nie pouczam, a rozmawiam. Może dlatego, że działam w myśl słów piosenki Anny Marii Jopek „wielu wie, że co dane dziecku, tysiąckrotnie zwróci się”. Tych może jest mnóstwo i mam nadzieję, że wszystkie prawdziwe.
Niedawno o przyznaniu mi medalu napisał portal Gdansk.pl. Po publikacji artykułu otrzymałem mnóstwo miłych słów. Cieszą szczególnie te nadesłane od moich wychowanek z Pogotowia Opiekuńczego w Gdańsku, gdzie 12 lat temu (przez 5 lat) pracowałem jako wychowawca na grupie ZWII (starszych dziewczyn). Wyrosły na mądre kobiety i każda dobrze mnie wspomina. To jest najważniejsze.
Czym Morska Szkoła Podstawowa, którą pan kieruje różni się od innych podstawówek w Gdańsku?
Każda szkoła jest wyjątkowa. My staramy się być w nieustannym dialogu. Powtarzam całej społeczności szkoły, że nie ma rzeczy, z którą sobie nie można poradzić, tylko trzeba szczerze rozmawiać. Szkoła skupiła wokół siebie wyjątkowe osoby - cudowne dzieciaki, świadomych, współpracujących rodziców i oddanych nauczycieli.
Czasami potrzeba tego czegoś, aby dobrze coś wychodziło i Nam było to dane. Autonomia i zaufanie do pracowni również ma znaczenie, że chce im się chcieć. Mi się chce, bo muszę dotrzymywać im kroku, no i również mam autonomię i zaufanie mojego szefostwa, czyli organu prowadzącego, którym w przypadku Morskiej nie jest samorząd a osoba fizyczna – pani Monika Gierszon, na którą zawsze mogę liczyć.