Nauczyciele chcą publicznych debat na temat zmian w edukacji. Wczoraj Związek Nauczycielstwa Polskiego ogłosił, że zwróci się do nowego rządu z propozycją zawarcia umowy społecznej dotyczącej edukacji. Związek chce zmian, by unowocześnić szkolnictwo i podnieść prestiż nauczyciela. Uważa, że wszystkie ważne sprawy powinny być szeroko konsultowane z nauczycielami, przedstawicielami rodziców i organizacji pozarządowych. – Jeśli chcemy mieć szkołę na miarę naszych oczekiwań, to decyzji nie może podejmować sam rząd. Wszyscy powinniśmy brać udział w dyskusji – mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP.

Jego zdaniem trzeba dokonać diagnozy polskiej szkoły. Zastanowić się, co robić, by wszystkie dzieci od trzech do pięciu lat chodziły do przedszkola, czy pozostawić trzyletnie licea, jakie jest miejsce szkolnictwa niepublicznego i jak finansować oświatę. Nauczyciele chcą też publicznej debaty na temat ich płac i kształcenia.

Związek postuluje powołanie niezależnej instytucji, która czuwałaby nad programami nauczania. – Jest rzeczą niepokojącą, że każdy nowy minister w pierwszych godzinach urzędowania wpływa na program i edukacja staje się elementem gry politycznej – podkreśla Broniarz. Zapowiada, że wyśle do Donalda Tuska, przewodniczącego PO, list z propozycjami ZNP.

Katarzyna Hall, kandydatka na ministra edukacji, do czasu powierzenia jej stanowiska nie chce zabierać głosu. Krystyna Szumilas, posłanka PO, była przewodnicząca Sejmowej Komisji Edukacji, stwierdza, że pomysł społecznych dyskusji o edukacji jest dobry. – Platforma nie wyobraża sobie pracy nad ustawami bez szeroko zaakceptowanej strategii rozwoju. Na pewno trzeba zerwać ze stylem wprowadzonym przez ministra Giertycha, który pomysły na edukację ogłaszał na konferencjach prasowych – mówi. Jednak podkreśla, że z ustaleniami, jak taka społeczna dyskusja miałaby wyglądać, należy poczekać do powołania rządu. – Dajmy nowemu ministrowi szansę zabrania głosu w tej sprawie.