Donald Tusk i minister nauki Barbara Kudrycka przedstawili wczoraj plany reformy, która ma sprawić, że polskie uczelnie i badania naukowe zaczną konkurować na międzynarodowym rynku, a ich osiągnięcia będą lepiej wykorzystywane w gospodarce.
– Zmiany mogą być przez niektórych odczytane jako niekorzystne. Zwracam się o zdolność do poświęceń własnej pracy i interesów – mówił Tusk do blisko 300 naukowców zaproszonych do Kancelarii Premiera.
Rząd chce wprowadzić większą konkurencję w zdobywaniu pieniędzy na badania. O przyznawaniu funduszy decydowałyby konkursy. Naukowcy mają być zatrudniani na kontrakty, o których długości zdecyduje rektor. Kadra ma być co kilka lat oceniana. Obowiązkowe będą staże za granicą lub na innych uczelniach w kraju. Na wszystkie stanowiska mają być konkursy. Spośród uczelni zostaną wyłonione „okręty flagowe”, czyli najlepsze. Do 2013 r. nakłady na naukę mają wzrosnąć do 2 proc. PKB. Mają też wzrosnąć emerytury profesorów w stanie spoczynku.
Rząd chce też zniesienia habilitacji, by uprościć karierę naukową i zachęcić zagranicznych wykładowców do pracy w Polsce. Donald Tusk tłumaczył, że dziś ani nobliści amerykańscy, ani historyk Norman Davies nie mogą być promotorami polskich doktorantów, bo kształcili się za granicą i nie mają habilitacji.
– Nie będzie płatnych studiów – zapewnił premier. Zwiększy się ich dostępność, m.in. przez przygotowywane ułatwienia w otrzymywaniu kredytów. Zaostrzone jednak zostaną kryteria przyznawania stypendiów naukowych, a zweryfikowane – stypendiów socjalnych, by objąć pomocą potrzebujących. Zapowiadane są też specjalne stypendia na kierunkach ważnych dla kraju.