To szkoła z tradycjami. W tym roku obchodzi 100-lecie istnienia. Zespół szkół, który tworzą szkoła podstawowa, gimnazjum i liceum ogólnokształcące, od września 2003 r. nosi nazwę Kolegium im. św. Stanisława Kostki. Wtedy to ruszył też program stypendialny. Obecnie w kolegium uczy się 130 uczniów, w tym 55 stypendystów. Jest to młodzież nie tylko polska, z Mazowsza, Suwalszczyzny czy Białostocczyzny, ale też dzieci polskiego pochodzenia z Białorusi, Ukrainy, Rosji, a nawet Kazachstanu i Turkmenistanu. Uczniowie ci pochodzą z rodzin o wymieszanych korzeniach i bardzo ciekawej, barwnej, choć często tragicznej historii.
– Trzeba zrobić wszystko, aby połączyć przeszłość i teraźniejszość. Należy zatem budować mosty. A najłatwiej je budować, jeśli się coś daje bezinteresownie – uważa pani Urszula Korab, dyrektor szkoły od września 1997 roku. – Możemy im pomóc, dając wykształcenie, pomagając zrobić pierwszy ważny krok w życiu. Młody człowiek po jakimś czasie rozumie, że wiedza jest ogromnym darem, jaki mógł otrzymać – podkreśla pani dyrektor.– Jestem nauczycielem, uczę w szkole łaciny i kulturoznawstwa. Mój ojciec, który też był pedagogiem, zawsze powtarzał, że ten zawód wymaga powołania i przekonania. Ale powołanie dla człowieka wierzącego to jest łaska – mówi pani dyrektor. Dla niej ta szkoła nie jest czymś wyjątkowym w porównaniu z innymi szkołami, choć jest inna. Uważa bowiem, że każda placówka dydaktyczna ma swoją specyfikę. Jednak najważniejsi w szkole są ludzie. To prowadzący szkołę nadają jej charakter.
– Myślę, że charakter tej szkole nadał najzacniejszy jej dyrektor, jakim był błogosławiony ksiądz Roman Archutowski – podkreśla Urszula Korab. – Pełnił tę funkcje przez wiele lat, jeszcze przed II wojną światową. Szkoła była założona z myślą o młodzieży z bardzo zamożnych arystokratycznych rodzin. Jednak Ksiądz Archutowski natychmiast nadał jej nieco szerszą formułę i oprócz uczniów z zacnymi nazwiskami przyjmował chłopców z bardzo biednych środowisk, np. z rodzin robotniczych i chłopskich. Jedynym warunkiem przyjęcia ich do szkoły była oczywiście chęć nauki oraz możliwości intelektualne. Bardzo często ci młodzi ludzie nie płacili za naukę lub w bardzo niewielkim wymiarze. I ten duch szkoły pozostał i przetrwał do dnia dzisiejszego, choć nieco się zmienił, bo szkoła przez ponad 50 lat nie istniała – od 1944 do 1994 roku – mówi pani dyrektor.
Zaraz po jej reaktywowaniu, właśnie w 1994 r., jako jedna z pierwszych szkół niepublicznych otworzyła się na młodzież z domów dziecka, kształcąc je bezpłatnie. A od 2003 r. zaczęła przyjmować dzieci polskiego pochodzenia ze Wschodu oraz polskie dzieci z prowincji. Trafiają one tutaj z różnych środowisk i w różny sposób. Zdaniem pani dyrektor szkoła po pięciu latach takiej działalności wypracowała sobie metody doboru i selekcji zdolnej młodzieży z Ukrainy, Białorusi, z Syberii w Rosji, z Kazachstanu i z Turkmenistanu.
– Docieramy do nich przez różne środowiska polskie oraz przez misjonarzy – księży i siostry zakonne. Ci uczniowie, aby uczyć się w kolegium i mieszkać w internacie, muszą spełniać trzy kryteria. Przede wszystkim powinni wyróżniać się wzorową postawą, czyli powinni chcieć się uczyć właśnie w ojczyźnie swoich przodków, choć często Polakami są w połowie lub jednej czwartej. Ważne znaczenie ma też ich poziom intelektualny. Powinien być taki, aby pozwalał im zdać polską maturę na równi z polskimi kolegami. I trzecia rzecz, dość istotna, uzasadnienie socjalne, czyli bardzo poważne problemy finansowe lub zdrowotne występujące w rodzinie. Aby mieć pewność, że te kryteria są spełnione, wymagana jest opinia rożnych środowisk. Wystawiają ją np. miejscowi nauczyciele języka polskiego lub Związek Polaków. Pierwszy rocznik licealny przed rozpoczęciem nauki odbywa w sierpniu obóz tzw. rekrutacyjny. Jest on ostatecznym kryterium przyjęcia młodego człowieka do kolegium. Na początku obozu przeprowadzany jest test ze znajomości języka polskiego i z wiedzy ogólnej. Na zakończenie obozu przeprowadzany jest kolejny test, tzw. porównawczy, aby sprawdzić, ile dzieci skorzystały z miesięcznej nauki, czyli ile się nauczyły i co sprawia im najwięcej problemów. Do każdego dziecka trzeba jednak podchodzić indywidualnie, gdyż np. jedne mają olbrzymią wiedzę z poszczególnych przedmiotów, takich jak matematyka czy fizyka, ale nie potrafią jej przekazać w języku polskim, bo tu tkwi problem. Potrzebują zatem kształcenia w tym zakresie. Są też takie, które niestety mają ogromne braki, jeśli chodzi o wiedzę, ale bardzo dobrze mówią po polsku – podkreśla Urszula Korab. Dlatego też nauczanie w szkole trwa dla wielu dzieci około dwunastu godzin. Są to nie tylko godziny lekcyjne, ale później też wspólne odrabianie lekcji, dodatkowe kursy języka polskiego, literatury, historii ogólnej i historii kultury polskiej. Od tego roku szkolnego prowadzona jest też siedmioosobowa klasa zerowa dla uczniów posiadających właśnie ogromną wiedzę z wielu przedmiotów, ale zupełnie niemówiących po polsku.