Chodzi o zapisy w projekcie nowelizacji ustawy o systemie oświaty, które ułatwiają przejmowanie szkół od samorządów przez stowarzyszenia, firmy lub osoby prywatne. MEN wyjaśnia, że szkoły pozostaną bezpłatne i chodzi głównie o ratowanie małych placówek. To nie przekonuje związkowców, bo według projektu ustawy przejąć będzie można każdą szkołę, a nie jak obecnie tylko tę, która jest likwidowana.
„Wkrótce sieć publicznych szkół prowadzonych przez samorządy, zobowiązanych do przestrzegania pewnych standardów kształcenia i zatrudniających nauczycieli na podstawie ustawy – Karta nauczyciela, może zostać zdemontowana” – brzmi komunikat ZNP, który zapowiada kampanię. „Obawiamy się, że samorządy zaczną masowo pozbywać się podstawówek, gimnazjów, liceów i będą je przekazywać prywatnemu biznesowi, a troska o nasze dzieci i godne warunki pracy pracowników oświaty zostanie zastąpiona żądzą zysku”.
– Podstawowa oferta edukacyjna w przejętych szkołach pozostanie, ale nikt nie zagwarantuje, że za dodatkowe zajęcia nie trzeba będzie płacić – mówi prezes ZNP.
Akcję antypromującą reformę planuje też oświatowa „Solidarność”. W każdym mieście wojewódzkim ma się odbyć konferencja z udziałem rodziców i nauczycieli. – Będziemy też rozdawać ulotki. Skupimy się na grożącej prywatyzacji szkół – zapowiada Wojciech Jaranowski, rzecznik oświatowej „S”.
MEN chce w tym miesiącu przeprowadzić projekty ustaw przez Sejm. Czy odeprze atak związkowców? Rzeczniczka MEN Barbara Milewska nie chce tego komentować. Nie zdradza też, czy resort ma jakiś pomysł na przedstawienie swych argumentów. Twierdzi, że zrobiono to już w czasie konsultacji projektów ustaw.
Co na to dyrektorzy szkół? – Nie będę cenzurował informacji na tablicach związkowych. Ale z chęcią powiesiłbym obok list o reformie od minister edukacji – mówi Cezary Urban, dyrektor XIII LO w Szczecinie, poseł Platformy.