Spotkanie dowiodło, że pod tym względem polski system edukacyjny ma wiele do zrobienia i jeszcze przez jakiś czas będzie gonił kraje zaawansowane. Czy jednak mamy powody do wstydu? Nie. Wiemy, jaka jest skala potrzeb, wiemy, jak osiągnąć cel. Wiemy, że młode pokolenie to pokolenie nowoczesne oczekujące nowoczesnych technik edukacyjnych.
I żeby zrealizować ten cel, pieniądze nie są najważniejsze. Zdaniem uczestników seminarium kluczowym zadaniem jest pokonanie takich barier jak bierność środowiska i zrozumienie potrzeb.
– Buchające kominy i piece huty przestały mieć znaczenie – mówił prof. Marek Hołyński, prezes Polskiego Towarzystwa Informatycznego organizującego to seminarium. – Znaczenie ma wiedza, poziom edukacji społeczeństwa, umiejętność tworzenia informacji i jej przekazywania. Dla przyszłości Polski ważne będzie, ile osób będzie miało dostęp do szerokopasmowego Internetu. Ilu będziemy mieli programistów, webmasterów, ilu młodych ludzi będzie zakładać innowacyjne firmy oferujące nowe usługi w Internecie – stwierdza Hołyński.
– Światowy Dzień Społeczeństwa Informacyjnego jest ważny nie tylko dla administracji, ale także dla normalnych, żywych ludzi i organizacji pozarządowych – mówił Krzysztof Stanowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej. – Z wykształcenia jestem historykiem i czuję się odrobinę skrępowany. Moja przygoda z komputerem dotyczyła pisania edukacyjnych programów na ZX Spectrum i trzeba się było tego nauczyć. To jest doświadczenie humanisty, który próbuje wykorzystywać różne narzędzia w swojej pracy. Jeżeli myślimy o zmianach, które zachodzą w polskiej edukacji, to trzeba mieć świadomość dwóch spraw. Po pierwsze, że wiele lat temu została podjęta decyzja, aby zdecentralizować edukację. Był taki czas, podobnie jak w Uzbekistanie, był jeden minister edukacji, jeden podręcznik do fizyki i lekcja fizyki w całym kraju wyglądała dokładnie tak samo. Zdecydowaliśmy, że minister edukacji będzie przede wszystkim podejmował decyzje dotyczące podstaw programowych oraz przeprowadzania egzaminów zewnętrznych, które prawdopodobnie już w przyszłym roku będą bardziej zaawansowane technologicznie – stwierdza Stanowski.
Zdaniem ministra Stanowskiego sytuacja stopniowo się poprawia. Samorządowcy zrozumieli, że to nie pieniądze są kluczem, lecz zmiana myślenia. – Kiedy wdrażano program „Komputer dla ucznia”, to wśród wielu elementów, jakie Ministerstwo Edukacji Narodowej sprawdziło, był dostęp do Internetu w gimnazjach – uważa Stanowski. Okazało się, że najlepiej jest na ścianie wschodniej. Tam samorządy rozumieją, że jeśli nie wyposażą szkół w nowoczesne narzędzia, to wychowają ludzi, którzy niebawem zasilą szeregi bezrobotnych. To pokazuje, że nie jest prawdą, iż powodem kiepskiego dostępu do Internetu czy sprzętu jest brak pieniędzy. Nieprawdą jest, że to, czy ktoś jest w sieci, czy go tam nie ma, zależy od tego, czy ktoś jest bogatszy czy biedniejszy. Tu chodzi o obudzenie w świadomości bardzo istotnych kwestii. Dobrze, że reformując system oświaty, przekazaliśmy większość decyzji szkołom. Kiedy zostałem wiceministrem edukacji, wyobrażałem sobie, że wiceminister edukacji to jest taki ktoś, kto bardzo dużo może. Między innymi byłem pewien, że może wysyłać maile, kiedy tylko chce, kiedy mu na to przyjdzie ochota. Okazało się, że nie. Okazało się, że standardy, które były w MEN półtora roku temu, były gorsze niż w większości gminnych szkół. W ministerstwie Internet pojawiał się i znikał. To jest oczywiście przeszłość, ale pokazuje, że z jednej strony administracja państwowa powinna zaangażować się w zmiany, z drugiej zaś – kadra pedagogiczna i my jesteśmy zobowiązani do edukacji nie tylko w stosunku do młodych ludzi, ale również w stosunku do administracji państwowej. Jeśli dzisiaj świętujemy Światowy Dzień Społeczeństwa Informacyjnego, ma to dotyczyć nie tylko nastolatków, ale również administracji państwowej – podkreśla minister.