Na wiedzę powinno być nas stać

Rozmowa: Profesor dr hab. Andrzej Wasiak, Wyższa Szkoła Ekonomiczna w Białymstoku

Publikacja: 05.05.2010 16:07

Na wiedzę powinno być nas stać

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

[b]Rz: Czy istnieje potrzeba rozwoju publikacji elektronicznych?[/b]

Profesor Andrzej Wasiak: Taka potrzeba niewątpliwie istnieje. To jest dość szerokie zagadnienie. Trzeba sobie zadać pytanie, czy w ogóle mamy potrzebę czytania czasopism, książek i ich gromadzenia. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że to jest konieczność. Osobiście uważam, że szczególnie, gdy chodzi o technikę, może nas nie być stać na kupno czy budowę niezwykle nowoczesnych urządzeń, które są tak drogie, że występują w zaledwie kilku krajach. Możemy ich w Polsce nie mieć. Ale nie mieć wiedzy, byłoby straszne. Na to, żeby móc pozyskiwać i mieć wiedzę, powinno nas być stać. Powinniśmy więc gromadzić publikacje stanowiące nośniki wiedzy. To bardzo ważne.

[b]Co zatem jest zaletą elektronicznych publikacji?[/b]

Gdy mówimy o książce w wersji elektronicznej, powinniśmy wiedzieć, że honorarium jej autora i koszt edycji są takie same jak w przypadku książki tradycyjnej. Jednak proces druku i dystrybucji tej publikacji jest niewątpliwie tańszy. A jej przewaga jest bezsprzeczna. Osobiście bardzo lubię klasyczne wydania książek i obawiam się, że za jakiś czas mogą one być rzadkością. Z drugiej jednak strony, jeżeli mówimy o społeczeństwie informacyjnym i o biznesie wykorzystującym nowe technologie, to trzeba sobie uzmysłowić, że publikacja elektroniczna jest czymś niesłychanie wygodnym dla biznesu elektronicznego. Książkę tradycyjną, nawet jeśli zamówimy ją w internetowej księgarni, otrzymamy za pośrednictwem poczty czy kuriera. To się wiąże z upływem czasu i określonymi kosztami przesyłki. W przypadku książki elektronicznej, po zapłaceniu, również drogą elektroniczną, potrzebną treść dostajemy natychmiast. Na świecie już istnieją, a w Polsce są tworzone zalążki bibliotek, w których możemy czytać książki w formie elektronicznej. Polega to na wykupieniu dostępu do danego dzieła i uprawnień do kopiowania jego fragmentów. Możemy uzyskać także pewien obszar własnej pojemności pamięci w systemie komputerowym biblioteki. Nasz komputer staje się wówczas jedynie terminalem, który umożliwia nam pracę w tym systemie, robienie notatek i wykorzystywanie ich w celu tworzenia własnych dokumentów. Jest to zupełnie nowe podejście do pracy i tworzenie nowej jakości. Nie jesteśmy jeszcze do tego przyzwyczajeni i musimy się tego uczyć. Jednak uczymy się bardzo szybko.

[b]Czy Polska reprezentuje zadowalający poziom, jeśli chodzi o dostęp do takich publikacji?[/b]

Na te sprawy należałoby spojrzeć nieco inaczej z perspektywy świata, a nieco inaczej z perspektywy Polski. Osobiście dużą uwagę przywiązuję do informacji o istnieniu pewnych dokumentów, publikacji i systemów. Na świecie jest kilka bardzo rozwiniętych systemów, w których możemy wyszukać informację, że na określony temat istnieje publikacja. Cenna jest więc wiedza, gdzie szukać informacji i jak z niej korzystać. Jeśli na przykład będę chciał sprawdzić, czy istnieje urządzenie do zmiany wysiłku, jaki muszę włożyć w jazdę rowerem, a nie będę potrafił sformułować pytania, z którego będzie wynikało, że szukam przerzutki rowerowej, to zapewne jej nie znajdę. Ważne jest zatem, jak szukać czegoś, o czym nie mam pojęcia. Przydatna jest tu zarówno wiedza o metodach wyszukiwania, jak i coraz częściej stosowane w tym celu narzędzia sztucznej inteligencji. Dzięki Internetowi mamy dostęp do światowych systemów informacyjnych, jednakże w nich nie zawsze znajdziemy dane o polskich publikacjach i zazwyczaj nie możemy pytania sformułować w języku polskim. Tak więc tworzenie systemów dedykowanych do polskiego odbiorcy moim zdaniem ma sens.

[b]Nie obawia się pan sytuacji, w której przestaniemy zdobywać wiedzę, bo wystarczy nam znajomość instrukcji, jak w danym momencie dotrzeć do interesującej nas informacji?[/b]

Myślę, że nie przeszkodzi nam to w kreowaniu wiedzy, a jest formą jej pozyskania, jednakże wiąże się z tym dość kłopotliwa sytuacja. Internet jest czymś, co bardzo lubię i czego się bardzo boję. Też trzeba umieć tam szukać, by znaleźć rzeczywiście wartościową informację. Musimy spojrzeć na to narzędzie jako z jednej strony kanał dostępu do wielu profesjonalnych źródeł danych, a z drugiej strony jako zbiór treści umieszczanych w sieci przez niczym nieskrępowanych autorów. Musimy mieć świadomość, że swoboda umieszczania informacji jest w pewnym sensie niebezpieczna. Jeżeli mam publikację w naukowym czasopiśmie, to wiem, że jest ona przez kogoś podpisana i ktoś za nią odpowiada. Istnieje tu więc odpowiedzialność za publikowane słowo. W Internecie publikują również ludzie, którzy potrafią się ukrywać, umieszczając treści przestępcze, ale na szczęście i do nich policja potrafi dotrzeć. Swoboda publikacji wiąże się z tym, że to na czytelnika spada odpowiedzialność za przyjęcie wiadomości i uznanie jej za prawdziwą.

Często spotykam się z tym w dyskusjach ze studentami. Uczący się, opracowując temat np. o kotłach centralnego ogrzewania, sięga do stron internetowych firmy produkującej takie kotły. Opracowanie, z którego skorzystał z wyglądającej bardzo profesjonalnie analizy stworzonej przez specjalistów danej firmy, nie jest obiektywne, gdyż wykorzystany artykuł był napisany po to, żeby pokazać wyższość produktu tej firmy nad produktami konkurencyjnymi, a nie w celu dostarczenia ogólnej wiedzy pozwalającej na dokonanie samodzielnego wyboru. Tekst napisany przez osobę bezstronną, niezwiązaną z żadną firmą byłby o wiele bardziej wartościowy. W zależności od potrzeb w gruncie rzeczy szukamy takiej bezstronnej informacji, ale powinniśmy sami umieć ocenić to, co znajdujemy. Ocenić, na ile znaleziony materiał jest prawdziwy, a na ile jest to tekst pochodzący od niezbyt wiarygodnego autora, który jedynie ma wrażenie, że coś wie.

Krótko mówiąc, nie odróżnimy supermaszyny od perpetuum mobile, jeśli sami nie będziemy umieli przeanalizować informacji. Jeżeli zajrzymy do urzędu patentowego, to nie znajdziemy tam patentu na perpetuum mobile, bo ktoś tam za nas dokonuje niezbędnej analizy. W fachowych czasopismach recenzenci wypowiadają się co do prawdziwości informacji. Recenzenci oczywiście też mogą się mylić, a podczas recenzowania publikacji również może się prześlizgnąć błędna informacja. Tym niemniej recenzje dają czytelnikowi większą pewność, że istnieje pewien poziom gwarancji, iż mamy do czynienia z prawdziwością zawartych treści.

[b]Jak pan ocenia projekt „Organizacja i wdrożenie ogólnopolskiego elektronicznego systemu komercjalizacji recenzowanych prac naukowych przy Wyższej Szkole Ekonomicznej w Białymstoku”?[/b]

Głęboko wierzę, że wszystko, co ma działać, musi działać na właściwych podstawach technologicznych, a z drugiej strony na właściwych podstawach ekonomicznych. Dopiero realizacja projektu pokaże, na ile jego założenia są realne i na ile zapewniają jego trwałość. Zapewne w trakcie realizacji trzeba będzie weryfikować część założeń. Wydanie i udostępnienie kilku czy kilkunastu tysięcy elektronicznych książek z obszaru nauki jest niesłychanie cenne. Jeśli to rzeczywiście zostanie zrobione, to będzie istniało, nie zniknie, ale będzie dostępne. To jest wartością samą w sobie. Za granicą istnieje wiele podobnych księgarni elektronicznych, jednakże moim głównym zastrzeżeniem wobec nich jest to, że mamy tam do czynienia głównie z beletrystyką. Jeśli klikam tam w hasło „nauka”, okazuje się, że są to jedynie książki popularnonaukowe. Istnieją również źródła rzeczywiście dostarczające cennych materiałów naukowych, ale korzystanie z nich zazwyczaj jest dość kosztowne. Koncepcja, że w ramach programu zostaną zgromadzone zrecenzowane pozycje naukowe, a na dodatek będą to pozycje polskich autorów, jest niebywale cennym przedsięwzięciem. Ułatwi ono dostęp do pozycji wydawanych w Polsce zarówno odbiorcom krajowym, jak i zagranicznym.

Myślę również, że warto wspomnieć, że w WSE są obecnie realizowane dwa podobne projekty. Jednym jest wspomniany w pytaniu projekt „Organizacja i wdrożenie ogólnopolskiego elektronicznego systemu komercjalizacji recenzowanych prac naukowych przy Wyższej Szkole Ekonomicznej w Białymstoku”, drugim – „Program upowszechniania osiągnięć nauki z zakresu zrównoważonego rozwoju i gospodarki opartej na wiedzy”, w którym również powstaje informatorium komputerowe.

[b]Rz: Czy istnieje potrzeba rozwoju publikacji elektronicznych?[/b]

Profesor Andrzej Wasiak: Taka potrzeba niewątpliwie istnieje. To jest dość szerokie zagadnienie. Trzeba sobie zadać pytanie, czy w ogóle mamy potrzebę czytania czasopism, książek i ich gromadzenia. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że to jest konieczność. Osobiście uważam, że szczególnie, gdy chodzi o technikę, może nas nie być stać na kupno czy budowę niezwykle nowoczesnych urządzeń, które są tak drogie, że występują w zaledwie kilku krajach. Możemy ich w Polsce nie mieć. Ale nie mieć wiedzy, byłoby straszne. Na to, żeby móc pozyskiwać i mieć wiedzę, powinno nas być stać. Powinniśmy więc gromadzić publikacje stanowiące nośniki wiedzy. To bardzo ważne.

Pozostało 91% artykułu
Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?