Michał Pasieka, student Politechniki Warszawskiej, co semestr wystawia w specjalnym uczelnianym programie komputerowym oceny wykładowcom. – Dobrze oceniam tych, którzy są zaangażowani w prowadzenie zajęć i potrafią zainteresować tym, o czym mówią – opowiada. – Niskie oceny daję tym, którzy przekazują encyklopedyczne wiadomości i niejasno określają, czego będą wymagać na zaliczeniach.
Od nowego roku akademickiego każde zajęcia na uczelni mają być obowiązkowo ocenione przez studentów. Te opinie mają być brane pod uwagę przy okresowej ocenie pracy każdego nauczyciela akademickiego. Taki obowiązek nakładają na uczelnie zapisy rządowego projektu nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym. Pracują nad nim posłowie. Minister nauki chce, by nowelizacja weszła w życie 1 października 2011 r.
– Anonimowe ankiety pozwalają się dowiedzieć o patologicznych zjawiskach, o których student nie powie wprost rektorowi – mówi Dominik Antonowicz, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. – Studenci napiszą, kto nie przychodzi na zajęcia albo zleca ich prowadzenie asystentowi.
O zobowiązanie uczelni do liczenia się z ich głosem zabiegali sami studenci. Bo teraz ustawa nie mówi wprost, że przy ocenianiu pracy nauczycieli akademickich uczelnie muszą uwzględniać opinię o każdych prowadzonych przez nich zajęciach. – Zależało nam, by wszyscy wykładowcy byli oceniani po zakończeniu zajęć z danego przedmiotu – tłumaczy Bartłomiej Banaszak, przewodniczący Parlamentu Studentów. – Teraz ankiety przeprowadzane są często tylko na niektórych zajęciach, a studenci nie są zachęcani do ich wypełniania.
Uniwersytet Łódzki dopiero w tym roku akademickim wprowadził badanie opinii studentów na wszystkich wydziałach według jednej ankiety. W czasie zimowej sesji uczelnia zapyta studentów m.in. o to, czy wiadomości były przekazywany zrozumiale, czy wykładowca precyzyjnie określił, czego wymaga, czy był obiektywny w ocenach i punktualny, a także czy odnosił się z szacunkiem do studentów.