Godz. 14.50. Grupa kilkunastu studentów kładzie się przed bramą główną Uniwersytetu Warszawskiego. Mają ze sobą transparenty. Na jednym z nich napis: „Edukacja nie na sprzedaż”. – Pani Kudrycka (szefowa resortu nauki i szkolnictwa wyższego – przyp. red.) chce położyć szkolnictwo wyższe – mówią protestujący. Co im się nie podoba?
[srodtytul]Droższe akademiki[/srodtytul]
– Warunki studiowania są coraz gorsze – mówi Maciej Łapski z Demokratycznego Zrzeszenia Studenckiego, które oprócz Warszawy protesty zorganizowało jeszcze w siedmiu innych miastach. – Wzrastają koszty związane z utrzymaniem. Coraz droższe są akademiki. Do tego Ministerstwo Nauki planuje wprowadzenie opłat za naukę na drugim kierunku studiów. Obawy akademików nie są bezpodstawne. Według najnowszych danych Urzędu Statystycznego m.st. Warszawy, życie studenckie kosztuje coraz więcej. Dwa lata temu za umeblowany pokój na mieście trzeba było zapłacić przeciętnie 386 zł, rok temu 575 zł, a w tym już 625 zł. Drożeją też miejsca w akademikach – w ciągu minionego roku o pra- wie 10 proc. Nieco mniejsze są podwyżki usług związanych ze studiowaniem. Za oprawę pracy magisterskiej zapłacimy wprawdzie średnio 24 zł, ale już np. bindowanie 60 – 100 kartek formatu A4 podrożało z 6 zł do 7,5 zł. – Za ksero płacimy coraz więcej. A tu nawet groszowe podwyżki od strony uderzają po kieszeni. Przecież odbija się czasem całe książki – skarżą się studenci.
[srodtytul]Czynsze w dół[/srodtytul]
Niezadowoleni są także właściciele prywatnych szkół wyższych. Statystyki pokazują, że spada liczba studentów. W 2008 r. było ich w stolicy 305 tys., rok później o trzy tysiące mniej, a na koniec 2009 roku ta liczba wynosiła 294 tys.