6-latki. Szumilas zmienia zdanie

W 2008 r. minister twierdziła, że po 2012 r. obowiązku posyłania sześciolatków do szkół nie da się wprowadzić.

Publikacja: 18.03.2013 00:41

6-latki. Szumilas zmienia zdanie

Foto: Fotorzepa, Sławomir Mielnik Sławomir Mielnik

Choć reforma kuleje, szefowa MEN Krystyna Szumilas upiera się, by we wrześniu przyszłego roku rodzice wszystkich sześciolatków musieli posłać je do pierwszej klasy (na razie jest to możliwe, ale nieobowiązkowe). Jak ustaliła „Rz", obecna minister edukacji zmieniła w tej sprawie zdanie o 180 stopni.

Odnaleźliśmy jej odpowiedź na poselskie zapytania w sprawie reformy, udzieloną w 2008 r. Podpierając się danymi demograficznymi, Szumilas oznajmiła, że zmiany muszą rozpocząć się w 2009 r., a od września 2012 r. podejmowanie nauki przez sześciolatki stanie się zasadą, bo inaczej reformy nie da się przeprowadzić.

„Proces włączania sześciolatków do edukacji szkolnej rozpocznie się w 2009 r., gdyż jest to najkorzystniejszy czas na rozpoczęcie planowanych zmian. Z danych statystycznych wynika bowiem, że od kilkunastu lat spada liczba uczniów w szkołach podstawowych, a w roku 2009 rocznik sześciolatków będzie najmniej liczny. Przesunięcie o kolejne lata wprowadzenia tych zmian uniemożliwi ich realizację" – napisała ówczesna wiceminister edukacji, a dziś już szefowa resortu.

Trudno nie zgodzić się z tą wypowiedzią. Według GUS w 2003 r. odnotowano jedną z najniższych od lat liczbę urodzeń – ok. 351 tys., i to było czynnikiem decydującym o rozpoczęciu reformy właśnie od tego rocznika (w 2009 te dzieci miały sześć lat). Potem liczba urodzeń systematycznie rosła. W 2007 r. urodziło się o 36 tys. więcej dzieci niż w 2003 r., a 2008 r. to już była demograficzna górka z 414,5 tys. urodzeń, czyli o 63,5 tys. więcej niż w 2003 r. I o tych danych mówiła Szumilas, tłumacząc, dlaczego po 2012 r. przeprowadzenie reformy będzie niemożliwe. Chodzi bowiem o to, że do I klas szkół podstawowych trafi zbyt dużo dzieci.

Z takim zagrożeniem mieliśmy do czynienia we wrześniu 2011, kiedy ówczesna minister edukacji Katarzyna Hall wycofała się z terminu wprowadzenia obowiązku posyłania sześciolatków do szkół w 2012 r. Okazało się bowiem, że w 2011 r. niespełna 20 proc. rodziców zdecydowało się posłać sześciolatki do szkół. MEN zakładał, że będzie ich ok 40 proc.

Tak resort wytłumaczył wówczas przesunięcie daty reformy: „Są gminy, w których dzieci sześcioletnie nie poszły do pierwszej klasy lub ich odsetek jest znikomy. W konsekwencji w tych gminach z początkiem roku szkolnego 2012/2013 spotkałyby się wszystkie dzieci sześcio- i siedmioletnie. Taka sytuacja mogłaby znacznie utrudnić utworzenie odpowiednich warunków kształcenia i opieki nad uczniami klas I–III szkół podstawowych".

W Polsce już się zdarza, że dzieci w podstawówce uczą się na trzy zmiany

Przesuwając reformę, resort edukacji poczynił nowe założenia. Zgodnie z nimi w 2012 r. do szkół miała pójść połowa sześciolatków, a w 2013 r. aż 80 proc. Te szacunki okazały się jeszcze bardziej nietrafione, bo w 2012 r. rodzice posłali do szkół zaledwie ok. 18 proc. dzieci w tym wieku. Dlatego MEN zrewidował też szacunki dotyczące 2013 r. – już nie mówi o 80, lecz o 30 proc.

Co to oznacza? Że we wrześniu 2014 r. do szkół trafi 70 proc. rocznika dzieci urodzonych w 2007 r. i cały rocznik 2008, czyli te najliczniejsze w ostatnich latach. W sumie ok. 700 tys. uczniów, w sytuacji, w której w ostatnich kilkunastu latach roczniki pierwszoklasistów liczyły ok. 400–450 tys. dzieci.

Co gorsza, wszystkie miałyby się zmieścić w mniejszej liczbie szkół, bo od 2008 r. zamknięto kilkaset placówek.

Zapytaliśmy MEN, co takiego się stało, że demografia nie zagraża już reformie. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Resort nie odpowiedział nam też na pytanie, kiedy minister Szumilas mijała się z prawdą – czy w 2008 r., czy teraz, twierdząc, że szkoły są doskonale przygotowane na przyjęcie sześciolatków.

Kilka dni temu na naszych łamach dr Jerzy Lackowski, były wieloletni kurator oświaty z Krakowa, mówił, że nie wyobraża sobie sytuacji, w której w jednym roku do pierwszych klas pójdą blisko dwa roczniki uczniów. Twierdził, że grozi to przepełnionymi klasami i kilkuzmianową pracą szkół. To zresztą już się zdarza, np. w warszawskiej dzielnicy Białołęka dzieci uczą się na trzy zmiany, a niektórzy pierwszoklasiści opuszczają szkołę przed 19.

Zdaniem Lackowskiego ta reforma mogłaby się udać tylko, gdyby przy takiej kumulacji dzieci sześcioletnie miały zagwarantowaną naukę w małych, kilkunastoosobowych klasach. Na to jednak nie ma pieniędzy.

Najprostszym wyjściem z sytuacji, jak przekonuje, jest wycofanie się z wprowadzenia obowiązku posłania sześciolatków do szkół w 2014 r., ale pozostawienie rodzicom takiej możliwości. W przeciwnym wypadku dzieci rozpoczynające naukę w przyszłym roku będą musiały się zmierzyć z dwukrotnie większą konkurencją w rekrutacji do gimnazjów, liceów, a potem na studia.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora, a.grabek@rp.pl

Choć reforma kuleje, szefowa MEN Krystyna Szumilas upiera się, by we wrześniu przyszłego roku rodzice wszystkich sześciolatków musieli posłać je do pierwszej klasy (na razie jest to możliwe, ale nieobowiązkowe). Jak ustaliła „Rz", obecna minister edukacji zmieniła w tej sprawie zdanie o 180 stopni.

Odnaleźliśmy jej odpowiedź na poselskie zapytania w sprawie reformy, udzieloną w 2008 r. Podpierając się danymi demograficznymi, Szumilas oznajmiła, że zmiany muszą rozpocząć się w 2009 r., a od września 2012 r. podejmowanie nauki przez sześciolatki stanie się zasadą, bo inaczej reformy nie da się przeprowadzić.

Pozostało 88% artykułu
Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?