Jak informuje Głos Nauczycielski, w ostatni piątek wiceminister edukacji Maciej Jakubowski,  był gościem Związku Nauczycielstwa Polskiego, który prowadził szkolenia dla związkowców. Wiceszef MEN opowiadał o reformie, zgodnie z którą od 1 września 2014 r. do szkół mają pójść sześciolatki. - Prowadzimy szeroką kampanię dotyczącą upowszechnienia edukacji przedszkolnej i obniżenia wieku szkolnego do 6 lat. Mam nadzieję, że państwo nas wesprą. Mamy tu wspólny cel. To gwarancja pracy dla nauczycieli - stwierdził Jakubowski. Przekonywał, że zmiany mają przynieść korzyść dzieciom, do czego akurat nie są przekonani ich rodzice. - Zachęcam do wsparcia reformy. Nie mamy tu wielu zwolenników, którzy są widoczni – apelował wiceminister edukacji. W sukurs przyszedł mu prezes ZNP Sławomir Broniarz, który szybko wyliczył, że każde 200 tys. dzieci w systemie edukacji więcej to ok. 18 tys. etatów nauczycielskich.

To już kolejny argument rządu w sprawie obniżenia wieku szkolnego, który ma niewiele wspólnego z dziećmi, które będą musiały wcześniej rozpoczynać edukację. W 2011 r. ówczesny szef doradców premiera Michał Boni stwierdził, że dzięki tym zmianom uda się wprowadzać ludzi na rynek pracy rok wcześniej, a tym samym rok wcześniej zaczną oni płacić podatki oraz składki do ZUS. Reforma od jej czasu jej ogłoszenia w 2008 r. ma wielu przeciwników. Z sondażu przeprowadzonego 2 tygodnie temu przez pracownię Homo Homini na zlecenie „Rz", wynika że 71 proc. społeczeństwa nie chce by posyłać sześcioletnie dzieci do szkół.

Fundacja Rzecznik Praw Rodziców od stycznia zbiera głosy pod obywatelskim wnioskiem o referendum w tej sprawie. W ciągu dwóch miesięcy udało im się zebrać ponad 200 tys. podpisów. Aby złożyć w sejmie wniosek w sprawie referendum potrzebują ich pół miliona.