O sprawie informuje lokalny dziennik internetowy „Wspólnota". Sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku szkolnym, ale sprawa wyszła na jaw dopiero w lutym. Wówczas rada gminy zaczęła dopytywać dyrektorkę Małej Szkoły w Olszewnicy, dlaczego w jej placówce jest klasa pierwsza i trzecia, a nie ma drugiej. - Rodzice puścili do pierwszej klasy 6-latki. Potem naradzili się, że ich pociechy powinny zostać w tej samej klasie kolejny rok. Napisali do mnie pismo w tej sprawie - tłumaczyła dyrektor.
20 czerwca ubiegłego roku w szkole odbyła się rada pedagogiczna. Dzieci otrzymały promocję do drugiej klasy. Okazało się jednak, że uchwała podjęta mniejszością głosów, była nieważna. - Wychowawca był za promocją, a nie myślał o dziecku, które jest jeszcze niedojrzałe. Następnego dnia wpłynęło pismo od rodziców, którzy prosili o pozostawienie dziecka w tej samej klasie. Napisali, że dzieci powinny być niepromowane, ponieważ ich rozwój społeczny jest niewystarczający do udźwignięcia obowiązków w kolejnej klasie - tłumaczy w piśmie do rady gminy Elżbieta Kozioł. W dniu zakończenia roku szkolnego rada pedagogiczna obradowała ponownie. Uchylono pierwszą uchwałę i nie promowano uczniów do drugiej klasy.
Władze i rada gminy postanowiły wyjaśnić czy sytuacja jest zgodna z prawem. Napisano pismo do Delegatury Kuratorium Oświaty w Białej Podlaskiej. - Kierownik odpowiedział, że nigdy nie spotkał się z taką praktyką - powiedział wójt Henryk Mateusiak. Natomiast Kuratorium z Lublina nie dopatrzyło się nieprawidłowości. Sprawa trafiła także do MEN. Wiceminister Tadeusz Sławecki zlecił kontrolę. MEN stwierdziło, że przepisy nie przewidują sytuacji, w której uczeń jest promowany, a mimo to nie przechodzi do klasy programowo wyższej. - W Olszewnicy jednak sytuacja była bardziej złożona. Dzieci w efekcie nie były promowane, więc uczęszczały do tej samej klasy, więc wszystko teoretycznie odbyło się zgodnie z przepisami – pisze „Wspólnota".
Sześciolatki do szkoły. „Rząd skompromituje tę reformę"