Z tego, że system ma wady, zdają sobie sprawę także jego twórcy. Zaznaczają, że prace, w których współczynnik prawdopodobieństwa plagiatu wynosi 50 proc., mogą być nawet w całości napisane samodzielnie. – Nieporozumienia są częste, ale zawsze wyjaśniamy, że raport to nie werdykt, a ocena pracy zawsze należy do promotora – mówi Sebastian Kawczyński. – System zwyczajnie nie wyłapuje znaku cudzysłowu ani przypisów. Zaznacza wszystkie ciągi słów, które odnajdzie w publikacjach z naszej bazy. Gdybyśmy zdecydowali się na pomijanie zdań wziętych w cudzysłów, studenci mogliby z łatwością wykorzystać tę lukę w systemie. Już się zdarza, że próbują oszukiwać przez podmianę liter na wyglądające tak samo, ale pochodzące z innego alfabetu. Przestrzegamy jednak, że system nauczył się już je odróżniać.
Kawczyński zaznacza także, że obfite cytowanie może świadczyć nie tylko o popełnieniu przestępstwa, ale przeciwnie, o erudycji studenta. Dlatego tak niezbędna jest ostateczna interpretacja wyników raportu przez promotora. Czyli powrót do metod, które na uczelniach stosuje się od lat.
Jagielloński stawia na mistrzów
Z żadnych elektronicznych sposobów na sprawdzanie swoich studentów nie korzysta Uniwersytet Jagielloński, najlepsza polska uczelnia w tegorocznym rankingu „Rz" i „Perspektyw". Jej władze są zdania, że nie powstał jeszcze doskonały system wykrywania plagiatów, i zauważają, że Plagiat.pl nie zawiera bazy największych uczelni w Polsce. – Nie porówna prac naszych studentów np. z dziełami jej absolwentów, bo nie ma zdigitalizowanej bazy Uniwersytetu Jagiellońskiego – mówi Katarzyna Pilitowska, rzecznik UJ.
Zaznacza także, że wykupienie usług systemu dla całego UJ byłoby za drogie. Zamiast stresowania studentów niedoskonałym narzędziem, przy pisaniu prac dyplomowych uczelnia woli zaserwować im pomoc promotora. – Kontakt ucznia z mistrzem i wszystko, co można dzięki temu osiągnąć, są o wiele cenniejsze – mówi Pilitowska.
To tylko narzędzie
Na świecie nie istnieją dotąd inne sposoby na walkę z plagiatem. Są za to inne narzędzia. Od 1996 r. w Stanach Zjednoczonych działa program antyplagiatowy Turnitin, który jest obecnie wykorzystywany w ponad 20 krajach, m.in. w Wielkiej Brytanii. Porównuje prace studenckie z bazą ponad 5000 największych międzynarodowych czasopism naukowych oraz ponad 220 mln prac akademickich. – Taki system ma szeroko rozbudowane funkcje weryfikowania prac – mówi dr Sybilla Stanisławska-Kloc z instytutu prawa własności intelektualnej UJ. – Bada m.in. składnię pracy, wychwytuje styl pisania autora, zaznacza odmienne stylistycznie fragmenty pracy. Sprawdza także powtarzalność słów i zwrotów w całej pracy. Ale i tak pozostaje tylko narzędziem.
Stanisławska-Kloc zaznacza, że od systemów internetowych dużo ważniejsze jest uświadamianie studentów, jak prawidłowo cytować prace. – W wielu krajach po prostu praktykuje się pisanie pracy partiami pod czujnym okiem profesorów, zaangażowanie w postępy studentów, referowanie prac. Bardzo ważne są także zajęcia z ochrony własności intelektualnej, które przeprowadza się już na uczelniach także w Polsce. Takie połączenie sprawia, że ryzyko popełnienia plagiatu drastycznie spada.