Nowy system naboru urzędnicy MEN zaproponowali w projekcie nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Zgodnie z propozycją resortu, z gimnazjów i liceów kształcących uczniów uzdolnionych lingwistycznie mają zniknąć tzw. testy predyspozycji językowych oraz dodatkowe egzaminy ze znajomości języka.
Rekrutacja ma się odbywać na podstawie wyników sprawdzianu szóstoklasisty, który od roku szkolnego 2015/2016 ma zostać rozszerzony o część językową, oraz egzaminu gimnazjalnego, na którym stosowny test pojawił się w roku szkolnym 2012/2013. Dodatkowo szkoła będzie mogła przeprowadzić własny egzamin, ale tylko z tego języka, którego uczeń nie uczył się w szkole. Co to oznaczałoby w praktyce? Opowiada dyrektor jednej z tego typu szkół. Prosi o zachowanie anonimowości, ponieważ szkoły dwujęzyczne lobbują w MEN na rzecz pozostawienia starych rozwiązań.
– W obecnej sytuacji kandydaci do gimnazjów dwujęzycznych poddawani są testom predyspozycji językowych, przeprowadzany jest on na abstrakcyjnym języku i na jego podstawie oceniamy ogólne zdolności lingwistyczne. Nie oceniamy znajomości angielskiego czy niemieckiego, tylko to, czy uczeń ma odpowiednie zdolności do tego, by sprawnie poznać dowolny język obcy, nawet ten, z którym do tej pory nie miał do czynienia – tłumaczy.
10 proc. gimnazjalistów włada językiem obcym na wysokim poziomie: B2. 24 proc. nie osiąga nawet A1
Gdy wejdą w życie dyspozycje Ministerstwa Edukacji i podstawowym kryterium rekrutacji stanie się wynik na egzaminie, faworyzowany będzie język angielski, który jest wykładany w większości szkół podstawowych. Ponieważ naukę hiszpańskiego, włoskiego, niemieckiego czy francuskiego prowadzi się w nielicznych podstawówkach, znacznie zmniejszy się liczba kandydatów do szkół dwujęzycznych z tymi językami. Na takie niebezpieczeństwo wskazuje Ogólnopolskie Stowarzyszenie Dwujęzyczności „Bilinguis", które wysłało do MEN pismo w tej sprawie.