Chodzi o projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty, który ma dać rodzicom większą swobodę w decydowaniu o tym, jak i gdzie będzie się uczyło ich dziecko. Nowelizacja, przygotowana przez posłów PO, trafiła już do sejmowej Komisji ds. Edukacji. Według nieoficjalnych informacji miałaby wejść w życie już w maju tego roku.
Jedna z głównych zmian dotyczy systemu odraczania obowiązku szkolnego sześciolatków. Posłowie proponują, by decydujący głos w tej sprawie mieli rodzice. Jeżeli dysponowaliby opinią z poradni psychologiczno-pedagogicznej, że ich dziecko nie osiągnęło jeszcze gotowości szkolnej, dyrektor szkoły byłby zobligowany do odroczenia terminu rozpoczęcia nauki. Obecnie decyzje w takich sprawach również podejmują dyrektorzy, ale na zasadzie dowolności.
Co więcej, nowelizacja zakłada, że rodzice mogliby wystąpić o takie odroczenie już po rozpoczęciu nauki w szkole, do końca roku kalendarzowego. I tu zaczynają się problemy.
Kilka dni temu Zarząd Związku Miast Polskich uznał, że takie rozwiązanie jest niemożliwe do przeprowadzenia organizacyjnie i koliduje z innymi przepisami oświatowymi, które ściśle określają terminarz gminnej polityki oświatowej, czyli np. rekrutacji czy zatwierdzania arkuszy organizacyjnych.
Samorządy zwracają uwagę, że w konsekwencji odroczenia obowiązku szkolnego uczeń ze szkoły musi trafić do zerówki. Tymczasem system rekrutacji przedszkolnej najczęściej zamknięty jest już w kwietniu i w efekcie gmina nie dysponuje już wolnymi miejscami. Pojawia się więc pytanie, co dalej robić z takim dzieckiem.