Ponad 90 proc. z nich pracuje cały czas w sektorze szkolnictwa wyższego. Niespełna 8 proc. realizuje się w biznesie. Dla polskiego rządu pracuje tak niewiele osób z doktoratem, że nawet nie obejmują ich statystyki – takie wnioski płyną z najnowszej analizy OECD, którą poznała „Rzeczpospolita". Raport poświęcony jest ścieżkom zawodowym osób, które zdobyły ten stopień naukowy.
Dla porównania dla rumuńskiego biznesu pracuje co dziesiąty doktor, dla rządu co piąty. W USA biznes ściągnął co trzeciego doktora, podobnie w Holandii czy Danii. Z kolei w Bułgarii czy na Węgrzech po osoby z doktoratem szeroko sięga administracja rządowa, w której zatrudnionych jest około 30 proc. tamtejszych doktorów.
Innowacyjna gospodarka czerpie z nauki garściami, ale nie w Polsce
Jeszcze gorzej dla Polski wyglądają zestawianie pokazujące ścieżki zawodowe tych doktorów, którzy wciąż prowadzą działalność badawczą. Dla biznesu pracuje niespełna 2 proc. z nich, reszta pozostaje w sektorze szkolnictwa wyższego. W USA, Belgii czy Holandii 30 proc. tej grupy prowadzi badania naukowe dla biznesu, na Litwie, w Bułgarii czy Hiszpanii podobny odsetek wspiera administrację rządową.
– Gospodarka innowacyjna to taka, która czerpie garściami z nauki. Niestety, nie dotyczy to Polski – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Andrzej Rabczenko, ekspert Pracodawców RP. Zwraca uwagę na to, że z jednej strony polski system fiskalny zniechęca przedsiębiorców do inwestycji w obszar badawczy, bo jest to bardziej kosztowne i ryzykowne niż kupowanie gotowych rozwiązań od bardziej rozwiniętych państw. Z drugiej wskazuje na zupełnie nierynkowe podejście do nauki samych badaczy.