Chodzi o list Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, który kilka dni temu trafił do kilkudziesięciu wydziałów i instytutów uniwersytetów, które poparły postulaty Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej.
Marcin Czaja, dyrektor departamentu szkolnictwa wyższego i kontroli, pyta o formę, w jakiej te jednostki organizacyjne uczelni podjęły decyzję o przystąpieniu do inicjatywy.
„W szczególności proszę o informację, czy podejmowane były w tej sprawie uchwały, lub informację o tym, w jakiej formie zdecydowano o udzieleniu poparcia dla postulatów Kongresu Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej" – napisał dyrektor Czaja.
Wbrew demokracji?
W środowisku akademickim zawrzało.
– To naruszenie autonomii uczelni. Ministerialni urzędnicy nie mają prawa ingerować w procedury, jakimi się kierują ich wydziały czy instytuty – nie pozostawia wątpliwości prof. Bogusław Śliwerski, szef Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN.
Wskazuje, że ten list łamie demokratyczne procedury, bo suwerenne podmioty akademickie nie mają obowiązku tłumaczyć się ministerstwu ze swoich decyzji.
– Nawet w czasach PRL nie byłem świadkiem takich sytuacji – dodaje prof. Śliwerski.
Wtóruje mu dr hab. Andrzej Kucner, dyrektor Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.
– To zaskakujące w formie, bo statut uczelni mówi o tym, że tego typu decyzja jest podejmowana w drodze uchwały, która musi zostać przegłosowana – zaznacza Kucner. Dodaje, że ten list świadczy o tym, że ministerstwo, zamiast szukać kompromisu w sprawie postulatów zgłoszonych przez Komitet, sonduje środowisko, na ile te postulaty popiera.