„Z Himalajów kłamstwa, hipokryzji i bezprawia przeniosłem się na jakiś czas w Tatry. Po rocznej dawce adrenaliny od @pisorgpl potrzebuję wyciszenia na ścianach Gerlacha” – to ostatnie słowa, które napisał Marcin Jaroszewski przed wyjściem w góry, z których już nie wrócił. Słowa, które doskonale pokazują podejście do edukacji i obecnego rządu zmarłego dyrektora liceum. Bo dla niego nie było ważne bratanie się z władzą, ważni byli uczniowie.
Nie pochwalał tego, co dzieje się w systemie oświaty. I był coraz bardziej rozczarowany destrukcyjnymi działaniami poszczególnych ministrów. Wielokrotnie dawał temu głośno wyraz, z uśmiechem znosił wizytacje i dwukrotnie odmówił przyjęcia odznaczenia z okazji Dnia Edukacji Narodowej przyznawanego przez Prezydenta RP.
Czytaj więcej
Dyrektor XXX Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Śniadeckiego w Warszawie zginął podczas wspinaczki w Tatrach Wysokich.
Biegły w prawie oświatowym, zawsze radził sobie z kontrolami prowadzonymi przez Kuratoria Oświaty. Zawsze po stronie uczniów. Wielu z nich wybierało to liceum z uwagi na dyrektora. Dobrze się w nim czuła młodzież z problemami, ale też ci, którzy chcieli działać.
Poparł protest uczniów warszawskich szkół w 2020 r. podczas którego młodzież postanowiła wyrazić swoje poparcie dla protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego aborcji. Nie brali aktywnego udziału w lekcjach a na platformach do zdalnej edukacji umieszczali symbol błyskawicy. To zaniepokoiło mazowiecką kurator oświaty Aurelię Michałowską, która poprosiła o wyjaśnienie sytuacji i podjęcie odpowiednich działań profilaktycznych. Odpowiedział jej wówczas: „Na pewno Pani nie zaprzeczy, że oddolna inicjatywa uczniów, polegająca na wyrażaniu swoich poglądów i przekonań, stanowi piękny przykład postawy obywatelskiej (...) również Panią, jako Mazowieckiego Kuratora Oświaty, z pewnością rozpiera duma”.