Już 57 tys. uczniów do szkoły wkłada mundury, a z roku na rok ich liczba wzrasta. – Dzisiaj w całym kraju jest około 2 tys. klas mundurowych, wojskowych, penitencjarnych, policyjnych, Straży Granicznej – mówi nam Piotr Goruk-Górski, koordynator klas mundurowych w Zespole Szkół nr 7 na warszawskiej Woli.
Chociaż klasy takie działają od kilkunastu lat, dopiero niedawno program szkolenia dla uczniów stworzył Sztab Generalny. Dyrektorzy szkół mogą podpisać umowę z komendą uczelni wojskowej lub wojskowym ośrodkiem szkolenia. Od początku tego roku nauczyciele mogą też korzystać z „Vademecum strzelca", które zostało przygotowane przez oficerów Sztabu Generalnego WP. Cykl kształcenia obejmuje 150 godzin nauki. To, jak dotąd jedyny podręcznik do nauki podstaw wojskowości dla uczniów. Młodzież poznaje zasady posługiwania się bronią, na strzelnicy oddają serię z kałasznikowa i pistoletu, uczą się udzielać pomocy medycznej.
Co istotne, niemal za wszystko, czyli np. amunicję na strzelnicach, ćwiczenia na poligonie, a także mundury, uczniowie płacą sami. Bluza, beret, spodnie, dwa T-shirty, ocieplacze, buty - to koszt ok. 750 zł.
Resort obrony oraz BBN przychylnym okiem patrzą na taką młodzież. Antoni Macierewicz kilka miesięcy temu zapowiedział nawet tworzenie klas wojskowych i powrót do szkół przysposobienia obronnego. Cóż z tego, skoro nie ma wpływu na funkcjonowanie szkół.
Tymczasem dla MEN klasy mundurowe formalnie nie istnieją. Ich funkcjonowanie oparte jest na przepisach z 2002 r. „w sprawie warunków prowadzenia działalności innowacyjnej i eksperymentalnej przez publiczne szkoły i placówki". Od wielu lat MEN nie zadbało o sformalizowanie ich statusu.