Rzeczpospolita: W ubiegłym tygodniu politycy PiS skrytykowali w Sejmie projekt reformy nauki i szkolnictwa wyższego. Padły zarzuty, że jest to pomysł neoliberalny. Jakby pan skomentował te słowa?
Jarosław Gowin: Nazywanie mojego projektu neoliberalnym ma taki sam sens, jak gdybym ja określał poglądy autora tych słów jako neokomunistyczne. Nie ma sensu rozmawiać za pomocą inwektyw. Dyskusja nad ustawą trwa od dwóch lat. Wszyscy zainteresowani mieli okazję uczestniczyć w serii dziewięciu wielkich konferencji, dziesiątkach paneli. Nikt nie może powiedzieć, że jest zaskoczony treścią ustawy. To, że nie wszyscy się z nią zgadzają, traktuję jako rzecz zupełnie naturalną. Kontrowersje towarzyszą każdej wielkiej reformie systemowej.
Czyli nie obawia się pan, że ta krytyka oznacza, że ustawa nie wejdzie w życie?
Nie. Proszę sobie przypomnieć konferencję prasową, na której występowałem z prezesem Jarosławem Kaczyńskim i Zbigniewem Ziobrą. Mówiłem tam o konstytucji dla nauki jako jednym z kluczowych projektów obozu rządowego na drugą część kadencji. Nie powiedziałbym czegoś takiego bez akceptacji polityka nr 1 naszego obozu, czyli Jarosława Kaczyńskiego. Zresztą w tej kadencji przeprowadziłem już sześć dużych ustaw i wszystkie zostały poparte przez Klub PiS. Wierzę, że tak będzie i z konstytucją dla nauki.
W Sejmie padło też wiele zarzutów – na przykład dotyczące roli rektora. Czy ustawa będzie ulegała dużym zmianom?