Prawnicy nie mają wątpliwości, że nauczanie zdalne ingeruje w konstytucyjne prawo do nauki. Taka ingerencja jest usprawiedliwiona ochroną naszego zdrowia. Żeby jednak nauczanie zdalne wprowadzać, potrzebne są przepisy ustawowe. A tych wciąż brak. Nie wystarczy ogólne upoważnienie dla ministra do wydawania rozporządzeń.
Nawet prezes Rządowego Centrum Legislacji w uwagach do projektu nowelizacji prawa oświatowego (tzw. Lex Czarnek) dopominał się, żeby naukę online uregulować ustawowo.
– Zasady zawieszania zajęć w poszczególnych rodzajach placówek i prowadzenia ich z wykorzystaniem metod i technik kształcenia powinny zostać określone w ustawie – napisał w opinii do projektu Krzysztof Szczucki, prezes RCL.
Poszatkowana nauka
– Minister nie może mieć zupełnej dowolności w ograniczaniu nauki stacjonarnej. Ustawa powinna jasno regulować, kiedy można przechodzić na tryb zdalny, a kiedy na hybrydowy. Mam wrażenie, że teraz po naukę online sięga się zbyt często. Nauka stacjonarna jest poszatkowana. Uczniowie wracają po tygodniu do szkoły, a za dwa dni znów muszą się uczyć z domu. W ten sposób konstytucyjne prawo do nauki jest wykorzystywane w sposób niestabilny i mało przewidywalny – mówi Mirosław Wróblewski, radca prawny, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego BRPO.
Czytaj więcej
Nie tylko koronawirus sprawia, że uczniowie zostaną w domach.
Wątpliwa podstawa
Konstytucja w art. 70 ust. 1 wskazuje, że sposób wykonywania obowiązku szkolnego określa ustawa.
– Wymagania dotyczące prowadzenia zajęć z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość oraz warunki, sposób i tryb organizowania tych zajęć są w mojej ocenie metodą wykonywania obowiązku szkolnego. Kwestie te powinny być więc uregulowane w ustawie – podkreśla Beata Patoleta, adwokatka specjalizująca się w prawie oświatowym.
Minister w swoich rozporządzeniach wprowadzających zmiany w funkcjonowaniu powołuje się wyłącznie na art. 30b i 30c prawa oświatowego.
Pierwszy z nich, w przypadkach uzasadnionych nadzwyczajnymi okolicznościami zagrażającymi życiu lub zdrowiu dzieci i młodzieży, daje mu prawo, w drodze rozporządzenia, do czasowego ograniczenia lub zawieszenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty na obszarze kraju lub jego części. W takim przypadku na podstawie art. 30b może też wyłączyć stosowanie niektórych przepisów prawa oświatowego, ustawy o systemie oświaty oraz ustawy o finansowaniu zadań oświatowych, w szczególności w przeprowadzaniu postępowania rekrutacyjnego, oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów, przeprowadzania egzaminów, organizacji roku szkolnego i organizacji pracy jednostek systemu oświaty.
Może też wprowadzić odrębne unormowania, tak aby zapewnić prawidłowe osiąganie celów i wykonywanie zadań tych jednostek.
Potrzebne wytyczne ustawowe
Zdaniem prawników stosowanie tych przepisów jako upoważnienia do wydania rozporządzenia dotyczącego przejścia na naukę zdalną lub hybrydową jest mocno naciągane.
– Trybunał Konstytucyjny nieraz już stwierdzał, że art. 92 ust. 1 konstytucji dopuszcza stanowienie rozporządzeń tylko na podstawie szczegółowego upoważnienia zawartego w ustawie i w celu jej wykonania. Upoważnienie ustawowe, w którym nie da się wskazać żadnych treści odgrywających rolę wytycznych dotyczących treści aktu, jest sprzeczne z konstytucją – zaznacza Beata Patoleta.
I dodaje, że obecne rozporządzenia dotyczące prowadzenia zajęć z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość modyfikują zasadniczo przepisy ustaw oświatowych.
prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego
Minister edukacji i nauki, wydając rozporządzenia dotyczące nauki online, powołuje się na takie przepisy, jakie ma do dyspozycji. Prawo oświatowe upoważnia go w przypadkach uzasadnionych okolicznościami do ograniczania lub zawieszenia funkcjonowania szkół. Na tej podstawie może więc wydać rozporządzenie w sprawie zamknięcia szkoły na czas powodzi. Podczas nauki zdalnej mamy do czynienia z kontynuacją nauczania, ale w innej formie. Oczywiście można próbować kwestionować ministerialne rozporządzenia przed Trybunałem Konstytucyjnym. Ale można też wystąpić do ministerstwa z roszczeniem odszkodowawczym. Organ władzy publicznej działał przecież bezprawnie, a rodzice ponosili szkodę, płacąc np. za korepetycje, żeby ich dzieci nie miały zaległości w nauce. Epidemia nie usprawiedliwia wydawania rozporządzeń bez upoważnienia ustawowego, a także przy jego rozszerzającej interpretacji. To problem symptomatyczny funkcjonowania obecnej władzy wykonawczej. Konstytucji się nie boi.