Bardzo niechciana reforma

Rodzice po raz kolejny stają w obronie sześciolatków, teraz chcą referendum w sprawie obniżenia wieku szkolnego

Publikacja: 18.01.2013 19:32

Jeden z protestów przeciwko obowiązkowi szkolnemu dla sześciolatków, październik 2011

Jeden z protestów przeciwko obowiązkowi szkolnemu dla sześciolatków, październik 2011

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch Danuta Matloch

Gdy w Ministerstwie Edukacji urzędnicy głowią się, co zrobić, by zachęcić rodziców sześciolatków, aby posłali swoje pociechy do szkół, do stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców chętni zgłaszają się sami. Chcą pomóc zbierać podpisy pod obywatelskim wnioskiem o referendum w sprawie reformy obniżającej wiek szkolny.

Zbliżający się rok szkolny będzie decydujący dla powodzenia tych zmian. Jeżeli, tak jak do tej pory zdecydowana większość rodziców wybierze dla sześciolatków przedszkole, po raz kolejny powstanie zagrożenie, że we wrześniu 2014 r. (kiedy sześciolatki będą musiały obowiązkowo pójść do szkół) w pierwszych klasach spotkają się dwa roczniki dzieci. Już raz z powodu groźby kumulacji roczników MEN przełożyło reformę.

Szefowa MEN Krystyna Szumilas przekonuje, że teraz się nie ugnie. Ale to samo mówiła jej poprzedniczka Katarzyna Hall, by w końcu ogłosić kapitulację i przełożyć o dwa lata wejście w życie szkolnych zmian i pożegnać się z ministerstwem.

Tak MEN zachęca do posyłania sześciolatków do szkoły

Społeczna niechęć

Karolina Elbanowska ze stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców przekonuje, że w miarę upływu czasu niechęć społeczna dla tej reformy rośnie, a działania MEN, które mają ocieplać jej wizerunek, przynoszą efekt odwrotny do zamierzonego. O akcji referendalnej stowarzyszenie poinformowało 8 stycznia. – Mamy już tysiące zgłoszeń od osób, które zbierają podpisy w terenie. To nie tylko rodzice, wspierają nas także nauczyciele szkół oraz przedszkoli – przekonuje Elbanowska. Do końca marca chcą zebrać 100 tys. podpisów, w sumie potrzebują pół miliona.

Paradoksalnie może im pomóc MEN, które samo tworzy sobie przeciwników. Ministerialny spot, który przedstawiał nudzącego się w przedszkolu sześciolatka, nie przystawał do rzeczywistości, w której czas przedszkola to przede wszystkim czas dobrej zabawy. Zdaniem ekspertów ds. mediów ten przekaz został odebrany przez społeczeństwo jako fałszywy.

MEN nie może już raczej liczyć na wsparcie ze strony przedszkolnych kadr i pracowników poradni psychologicznych. Szumilas zobowiązała ich, by niezależnie od swoich zawodowych doświadczeń na temat zmian wypowiadali się jedynie pozytywnie. – Sytuacja, w której minister domaga się od przedszkoli, by przekonywali rodziców, że lepszym miejscem dla ich dzieci jest szkoła, podważa nasze kompetencje oraz umiejętności – napisała nam jedna z dyrektorek przedszkoli.

MEN ocenzurowało także swoją stronę na portalu Facebook. Jak poinformował nas Wojciech Sztukowski, jeden z użytkowników tej strony, kasowane są na niej krytyczne wpisy na temat zmian.

Główny problem MEN to brak skutecznego pomysłu na przekonanie do zmian społeczeństwa. – Ministerialny pośpiech i determinacja są odbierane przez rodziców jako zagrożenie. Obawiają się, że rząd chce przeprowadzić eksperyment na ich dzieciach – mówi nam dr Jerzy Lackowski, były kurator oświaty i członek zespołu edukacyjnego rzecznika praw obywatelskich. Wskazuje, że ministerstwo nie przedstawiło racjonalnych argumentów przemawiających za reformą. Choć temat obniżenia wieku szkolnego trafił do publicznej debaty w 2008 r., to dopiero pod koniec 2012 r. Instytut Badań Edukacyjnych rozpoczął badanie, które ma odpowiedzieć, czy sześcioletnie dzieci lepiej rozwijają się w szkole czy przedszkolu. Rodzice pamiętają też wypowiedź ministra Boniego, który zdradził prawdziwy cel reformy. Chodzi o to, by dzieci wcześniej weszły na rynek pracy i zaczęły zarabiać na nasze emerytury.

Elementarne błędy

Sławomir Kłosowski, były wiceminister edukacji, wytyka MEN elementarne błędy. – Zapomniano o stworzeniu ram prawnych, które pozwalałyby cofnąć sześciolatka ze szkoły. Nie było też pieniędzy na realne wsparcie szkół w dostosowaniu szkolnej infrastruktury do młodszych dzieci, czy szkolenia dla nauczycieli – mówi Kłosowski.

To dlatego co jakiś czas słyszymy o dramatach sześciolatków, którym rodzice wybrali szkołę. Na warszawskiej Białołęce spędzają w szkole ponad 10 godzin, bo placówka jest przepełniona i pracuje na trzy zmiany. Gdzie indziej dyrektor szkoły nie zgodził się na pozostawienie dziecka na drugi rok w pierwszej klasie, by kontynuowało naukę ze swoim rocznikiem, mimo że specjaliści rozpoznali u niego zaburzenia nerwicowe związane z tym, że zbyt wcześnie trafiło do szkolnej ławy. Dyrektor tłumaczył, że nie ma podstawy prawnej do takiego posunięcia. Teraz sprawą zajmuje się rzecznik praw obywatelskich.

To wszystko sprawia, że choć rodzice od 2009 r. mogą posyłać do szkół sześciolatki, to jak do tej pory ich odsetek nie przekroczył 20 proc. W tym roku było to 17,5 proc. MEN szacuje, że w nadchodzącym roku szkolnym będzie ok. 30 proc., ale jak do tej pory ministerialne założenia nigdy się nie sprawdziły. Co w sytuacji, gdy pójdzie ich mniej? MEN odpisało nam, że... w szkołach jest tyle wolnych klas, iż da się w nich w 2014 r. pomieścić dodatkowy rocznik dzieci. Problem jednak nie polega na braku wolnych klas, ale na tym, że skumulowany rocznik będzie miał utrudnioną rekrutację do kolejnych szkół, na studia, a potem w rywalizacji na rynku pracy, bo chętnych będzie dwa razy tyle niż zwykle.

Zdaniem dr. Lackowskiego MEN ma szansę na uniknięcie tych problemów. – Wycofałbym się z obowiązku szkolnego dla sześciolatków, ale pozostawił rodzicom możliwość wcześniejszego posłania dziecka do szkoły, bo pewien odsetek jest tym zainteresowany – mówi. Dodaje, że dzięki temu społeczeństwo oswoiłoby się z reformą, a samorządy, którym bardziej opłaca się mieć sześciolatki w szkołach, same zaczęłyby tworzyć takie warunki opieki, by stały się konkurencyjne dla przedszkoli. Po jakimś czasie ustawowe obniżenie wieku szkolnego byłoby naturalną konsekwencją tych działań.

Gdy w Ministerstwie Edukacji urzędnicy głowią się, co zrobić, by zachęcić rodziców sześciolatków, aby posłali swoje pociechy do szkół, do stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców chętni zgłaszają się sami. Chcą pomóc zbierać podpisy pod obywatelskim wnioskiem o referendum w sprawie reformy obniżającej wiek szkolny.

Zbliżający się rok szkolny będzie decydujący dla powodzenia tych zmian. Jeżeli, tak jak do tej pory zdecydowana większość rodziców wybierze dla sześciolatków przedszkole, po raz kolejny powstanie zagrożenie, że we wrześniu 2014 r. (kiedy sześciolatki będą musiały obowiązkowo pójść do szkół) w pierwszych klasach spotkają się dwa roczniki dzieci. Już raz z powodu groźby kumulacji roczników MEN przełożyło reformę.

Pozostało 86% artykułu
Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?