Polacy w Wielkiej Brytanii nie posyłają dzieci do szkół

Nastolatki zamiast do szkoły idą do pracy, młodsi siedzą w domu, bo rodzice nie radzą sobie z formalnościami, by znaleźć szkołę i zapisać dziecko

Aktualizacja: 13.12.2007 02:35 Publikacja: 13.12.2007 02:34

Polacy w Wielkiej Brytanii nie posyłają dzieci do szkół

Foto: PAP

Pani Wanda przyjechała do Londynu z dwoma synami: 15-letnim Marcinem i 18-letnim Adrianem. Nie mówiła po angielsku, synowie trochę. Wraz z pełnoletnim Adrianem znalazła pracę w kuchni w tureckiej restauracji. Młodszy syn miał się dalej uczyć. Ale ponieważ rodzina przyjechała po rozpoczęciu roku szkolnego, najbliżej położone szkoły odmówiły przyjęcia chłopca z braku miejsc.

– Nikt nie powiedział mi, że powinnam pisać odwołania, szukać szkół przez urząd dzielnicy. Nie znam angielskiego, więc robiłam tak, jak kazała znajoma. Powiedziała, żebym czekała, bo jak się znajdzie miejsce, szkoła sama zadzwoni – opowiada kobieta.

Tymczasem jej szef zaproponował, aby młodszy syn roznosił ulotki. Nastoletniemu Marcinowi zaimponowało, że może zarabiać. Nie zamierzał już chodzić do szkoły.

Problem ze znalezieniem szkoły w Londynie dla 13-letniego Bartosza miała też Ewa Chrzanowska, mimo że w odpowiednim urzędzie wcześniej zasięgnęła informacji, na jakich zasadach syn może kontynuować naukę. Niestety, trzy kolejne szkoły odrzuciły jego aplikacje, bo nie było w nich miejsc. – Pomocy szukaliśmy w urzędzie dzielnicy, ale tam odsyłano nas od urzędnika do urzędnika. Ktoś zasugerował, żebyśmy sami odwiedzili wszystkie lokalne szkoły i wszędzie wypełniali aplikacje – opowiada pani Ewa.

Brytyjskie Ministerstwo Edukacji szacuje się, że do tamtejszych szkół chodzi 170 tys. polskich dzieci. Nie ma danych, ile nie jest posyłanych do szkół. Wiadomo natomiast, że na Wyspach ok. 10 tysięcy dzieci w wieku od 5 do 16 lat nie wypełnia obowiązku szkolnego. Niemal połowa z nich pochodzi z patologicznych rodzin albo są to młodociani uciekinierzy. Drugą część stanowią dzieci imigrantów.

Peter Morris, szef Wydziału Komunikacji w najbardziej polskiej dzielnicy w Londynie Ealing Council, przyznaje, że w tym roku odnotował kilka przypadków polskich rodzin, które nie posyłały dzieci do szkoły.

Brytyjscy urzędnicy zaczęli nawet wydawać ulotki i poradnik w języku polskim, jak zapisać dziecko do szkoły, bo obowiązek dopilnowania tego spoczywa na lokalnych władzach. Claire Vranch z Ealing Council: – Staramy się zaradzić problemowi. Nieposyłanie dzieci do szkoły jest niezgodne z prawem. Jesteśmy świadomi, jak bardzo wzrosła liczba Polaków w naszej dzielnicy. Nawiązaliśmy współpracę z polskimi organizacjami i zatrudniliśmy polskojęzycznego urzędnika, by pomagał rodzicom.

Problemem zainteresowały się też organizacje polonijne, które prowadzą sobotnie szkoły polskie. – To prawda, że niektóre dzieci nie chodzą w ogóle do szkoły, ale my do nich nie mamy żadnego dostępu. Sądzę, że trzeba jakoś dotrzeć do rodziców i przekonywać do wysyłania dzieci do szkoły, bo tutaj jest to przestępstwo karane nawet więzieniem – przestrzega Aleksandra Podhorodecka z Macierzy Polskiej. Uważa, że najlepszą drogą byłyby artykuły w darmowych gazetach albo komunikaty w parafiach.

Joanna Kluzik-Rostkowska, posłanka PiS, która zajmuje się sprawami rodziny, twierdzi, że rodzicom koniecznie trzeba uświadamiać, jak wielką szkodę czynią dzieciom, pozwalając, by zamiast się uczyć, podejmowały za granicą pracę.

Sprawą zamierza się zająć polski resort edukacji. Wiceminister Krzysztof Stanowski zapowiada, że za miesiąc na stronie ministerstwa pojawi się informator dla rodziców, jak za granicą zapisać dziecko do szkoły. – Zamierzamy też rozszerzyć wsparcie dla polskich szkół za granicą. Wspomóc tworzenie szkółek sobotnich, by jak najwięcej dzieci mogło się w nich uczyć polskiego, historii, geografii. Jeśli dziecko pojawi się na takich zajęciach, łatwiej będzie kontrolować, czy spełnia obowiązek szkolny – mówi Stanowski.

Resort planuje też objąć dodatkową opieką dzieci Polaków powracających z emigracji. Mają one bowiem problem z językiem polskim i braki w szkolnej wiedzy.

Pani Wanda przyjechała do Londynu z dwoma synami: 15-letnim Marcinem i 18-letnim Adrianem. Nie mówiła po angielsku, synowie trochę. Wraz z pełnoletnim Adrianem znalazła pracę w kuchni w tureckiej restauracji. Młodszy syn miał się dalej uczyć. Ale ponieważ rodzina przyjechała po rozpoczęciu roku szkolnego, najbliżej położone szkoły odmówiły przyjęcia chłopca z braku miejsc.

– Nikt nie powiedział mi, że powinnam pisać odwołania, szukać szkół przez urząd dzielnicy. Nie znam angielskiego, więc robiłam tak, jak kazała znajoma. Powiedziała, żebym czekała, bo jak się znajdzie miejsce, szkoła sama zadzwoni – opowiada kobieta.

Pozostało 82% artykułu
Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?