Gdy nauczyciele po wakacjach wrócą do szkół i usłyszą, że rząd nie jest gotów do spełnienia ich żądań, to rozpoczną przygotowania do strajku. Pedagodzy żądają wzrostu wynagrodzeń o 50 procent, zachowania emerytur pomostowych i przywilejów pracowniczych, jakie daje im Karta nauczyciela. Strajk zorganizuje Związek Nauczycielstwa Polskiego.
– Jeżeli do końca sierpnia rząd nie przedstawi gwarancji, że postulaty ZNP będą spełnione, to od pierwszego września zostanie uruchomione pogotowie strajkowe i ruszą procedury związane ze sporem zbiorowym. Strajk jest możliwy na przełomie września i października – mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
Mimo negocjacji związkowców z rządem nie doszło do porozumienia. Wczoraj odbyło się kolejne spotkanie. Ustalono, że rząd jeszcze raz przeliczy wynagrodzenia, uwzględniając zastrzeżenia związkowców co do niskiego wzrostu płac nauczycieli dyplomowanych. Jednak minister Michał Boni podkreślił, że rząd jest przywiązany do największego wzrostu wynagrodzeń nauczycieli stażystów.
W poniedziałek wiceminister edukacji Krystyna Szumilas zaproponowała podniesienie w przyszłym roku płac nauczycieli stażystów średnio o 586 zł brutto miesięcznie (obecne zarobki to średnio 1418 zł pensji zasadniczej), kontraktowych o 618 zł (1644 zł), a nauczycieli mianowanych i dyplomowanych odpowiednio o 339 zł i 290 zł (przy obecnych zarobkach 2014 zł i 2380 zł). Na podwyżki rząd przeznaczy 2,7 mld zł. MEN podaje, że teraz średnio nauczyciele zarabiają wraz z dodatkami od 1701 zł do 3827 zł miesięcznie.
MEN nadal chce też zwiększyć pensum nauczycieli (tzw. czas pracy przy tablicy)o cztery godziny. Obecne, zapisane w Karcie nauczyciela, wynosi 18 godzin. Propozycja rządowa zakłada, że godziny dodawać mogłyby samorządy. Zdaniem Sławomira Broniarza zwiększenie pensum spowoduje zwolnienie 100 tys. nauczycieli. – Podwyżka zapowiedziana przez rząd ma być realizowana z pieniędzy uwolnionych z etatów nauczycieli, którzy zostaną zwolnieni – twierdzi prezes ZNP.