Rodzice: stop eksperymentom

Dzieci to nie zabawki – ostrzegali rodzice protestujący przeciw planom Ministerstwa Edukacji

Publikacja: 29.09.2008 04:26

Przed gmachem resortu edukacji organizatorzy niedzielnej pikiety Karolina i Tomasz Elbanowscy z ruchu społecznego Ratuj Maluchy postawili szkolną tablicę. – Piszcie swoje żale do ministerstwa – zachęcali kilkudziesięciu rodziców.

Przyszli pod MEN zaniepokojeniu posłaniem w 2009 r. sześciolatków do szkół. Wielu manifestowało z dziećmi, które obejmie reforma. Trzymali transparenty: „Nasze dzieci to nie kurza ferma – dajcie im czas na wzrost”, „Dla dzieci dzieciństwo, a nie wyścig szczurów”.

„Jakim sposobem ministerstwo chce przygotować szkoły do przyjęcia tak małych dzieci już od września 2009?” – napisała na tablicy Dorota Arak z Warszawy, mama 4,5-letniej Gabrysi. – Nie wierzę, że świetlice, do których po lekcjach trafią dzieci, zmienią się z przechowalni w sale podobne do tych w przedszkolach – tłumaczyła.

Monika Banak, mama sześcioletniego Franciszka i pięcioletniego Gustawa, nie wyobraża sobie, że w jednej klasie będą się uczyć siedmio- i sześciolatki. A tak ma być w pierwszych latach reformy, bo do 2011 r. to rodzice będą decydować, czy posłać do pierwszej klasy sześcio- czy siedmiolatka.

– Jestem nauczycielką. Dzieci, między którymi jest rok różnicy, nie są w stanie tak samo funkcjonować w szkole. Nauczyciele przez lata będą się z tym borykać. Wymagania wobec dzieci będą takie same, a ich możliwości różne – mówiła Banak.

Urzędnicy MEN rozdawali rodzicom informatory o reformie. Częstowali ciastkami. Ligia Krajewska, szefowa gabinetu politycznego ministra, tłumaczyła: – Przez trzy lata macie wybór i nie musicie posyłać dziecka do szkoły, jeśli uznacie, że jest do tego nieprzygotowana. A za cztery lata wszystkie będą dostosowane do wymagań sześciolatków. Już teraz ponad 7 tys. wiejskich szkół uczy sześciolatki w zerówkach.

MEN obiecuje, że będą pieniądze m.in. na wyposażenie świetlic: 340 mln zł dotacji unijnych i 150 mln zł z budżetu.

Spod MEN rodzice przeszli pod Kancelarię Premiera. Tam przyjął ich wiceminister Zbigniew Marciniak.

Przed gmachem resortu edukacji organizatorzy niedzielnej pikiety Karolina i Tomasz Elbanowscy z ruchu społecznego Ratuj Maluchy postawili szkolną tablicę. – Piszcie swoje żale do ministerstwa – zachęcali kilkudziesięciu rodziców.

Przyszli pod MEN zaniepokojeniu posłaniem w 2009 r. sześciolatków do szkół. Wielu manifestowało z dziećmi, które obejmie reforma. Trzymali transparenty: „Nasze dzieci to nie kurza ferma – dajcie im czas na wzrost”, „Dla dzieci dzieciństwo, a nie wyścig szczurów”.

Edukacja
Nauczyciele dostaną podwyżki przed wyborami. Czy to celowe działanie MEN?
Materiał Promocyjny
5 różnic między studiami dwustopniowymi a jednolitymi, o których warto wiedzieć
Edukacja
Minister edukacji Estonii: musimy uczyć odróżniania prawdy od dezinformacji
Edukacja
Quo vadis, Edukacjo?
Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?