Szkolne podwórko dla wszystkich

Belgijskie sześciolatki traktowane są w szkole jak starsi uczniowie. Większość ma już za sobą trzyletnie przedszkole

Publikacja: 29.10.2008 02:31

Szary budynek szkolny, z kamienną podłogą i jarzeniówkami. Wyglądem nie różni się od podstawówek w Polsce. Może poza jednym: za drzwiami wejściowymi wiszą kartki z napisem „Witajcie”. W 13 językach, w tym w polskim. W Brukseli, gdzie ponad połowa mieszkańców to cudzoziemcy, taka mozaika językowa nie dziwi. Ale szkoła jest jak najbardziej belgijska, a językiem nauczania francuski – jeden z dwóch oficjalnych w regionie Brukseli.

Drzwi wejściowe w szkole podstawowej w brukselskiej dzielnicy Woluwe Saint Pierre rano zamykają się o 8.20, otwierają o 15.20 (w środy wcześniej). Wchodzę na lekcję do jednej z trzech pierwszych klas, do której uczęszcza 12 sześciolatków. – W pierwszym roku robimy trzy klasy, ale potem, z braku sal, musimy dzieci umieszczać w dwóch klasach. Zwykle po 20–30 – opowiada Gisele Monteville, dyrektorka szkoły.

Mniejsze klasy to jedyny ukłon w stronę sześciolatków. Poza tym są traktowani jak inni uczniowie do klasy VI włącznie. Tyle samo zajęć, blaty ławek sięgające ramion, nauka czytania, pisania, liczenia. I oceny w specjalnych biuletynach. Zmieniają się tylko co dwa lata rubryki z zagadnieniami i nauczyciele. Oceny za „czytam na głos” lub „rozumiem, co czytam”, dostają wyłącznie uczniowie I i II klasy.

Aneta Górnicka-Boratyńska, Polka, od dwóch lat w Brukseli. Mama ośmioletniego Feliksa: – Początkowo byłam przerażona. Tutaj dziećmi w szkole nikt się tak nie przejmuje jak w Polsce – opowiada. Dwie przerwy: 20-minutowa o godz. 10 i półtoragodzinna w południe. Dzieci muszą wtedy wyjść na wewnętrzne podwórko, gdzie mogą się wyszaleć. Nie mają prawa wrócić do budynku, chyba że do toalety.

– Tylko raz w ciągu dwóch lat zostały w budynku. Jak wichura groziła połamaniem drzew – wspomina Aneta.

W tej szkole nikt nie oddziela sześciolatków od starszych dzieci. Razem biegają po podwórku, a akty przemocy raczej się nie zdarzają.

To, co widzę w I klasie, wygląda jak szkoła, a nie przedłużone przedszkole. Dzieci siedzą w ławkach, mają zeszyty, pani za biurkiem co chwilę przyjemnym, ale zdecydowanym tonem prosi o ciszę. Widać dyscyplinę i autorytet nauczycielki. Gdy Max chce pokazać zeszyt z ćwiczeniami, słyszy: „stań w kolejce”. Gdy Samuel składa samolot z papieru i puszcza go w powietrze, pani mówi: „proszę przestać”.

Zdaniem dyrektorki szkoły sześciolatek jest gotowy uczyć się w tej samej szkole co starsi i można wobec niego stosować te same metody. Ale zaznacza: w Belgii ponad 90 proc. dzieci chodzi do trzyletniego przedszkola. W szkole na Woluwe St. Pierre przedszkolne starszaki raz w tygodniu spotykają się na zajęciach z pierwszakami.

Szary budynek szkolny, z kamienną podłogą i jarzeniówkami. Wyglądem nie różni się od podstawówek w Polsce. Może poza jednym: za drzwiami wejściowymi wiszą kartki z napisem „Witajcie”. W 13 językach, w tym w polskim. W Brukseli, gdzie ponad połowa mieszkańców to cudzoziemcy, taka mozaika językowa nie dziwi. Ale szkoła jest jak najbardziej belgijska, a językiem nauczania francuski – jeden z dwóch oficjalnych w regionie Brukseli.

Pozostało 83% artykułu
Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?