Dlaczego warto studiować w Poznaniu? Ponieważ w Polsce tak naprawdę liczą się trzy uniwersytety. Warszawski jest największy, krakowski najstarszy, a poznański... najlepszy. Taka anegdota krąży wśród miejscowych studentów od niepamiętnych czasów. – Słyszałem ją. Ale my znamy swoje miejsce w szeregu – uśmiecha się profesor Zbigniew Pilarczyk, prorektor UAM. – Choć oczywiście mamy się czym pochwalić – dodaje.
[srodtytul]Poznań kontra Wrocław?[/srodtytul]
Ten rok jest dla poznańskiej uczelni wyjątkowy, upływa bowiem pod znakiem jubileuszu. 90 lat temu zaczęła w mieście działać Wszechnica Piastowska. Inicjatorami jej powołania byli członkowie Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, których wsparły dopiero co ustanowione polskie władze. Rok później wszechnica została przemianowana na Uniwersytet Poznański. Dziesięć lat po zakończeniu drugiej wojny światowej uczelnia zyskała patrona – Adama Mickiewicza.
90 lat to dla poznańskiej placówki nieustanny marsz w górę. Dziś to jedna z najbardziej znaczących uczelni w kraju. – Uniwersytety stworzyły w Polsce swoiste strefy wpływów. Nam udało się silnie zaakcentować swoją obecność na zachodzie kraju. A konkurencja jest tutaj spora, bo uczelnie wyższe działają w Szczecinie, Zielonej Górze, i przede wszystkim we Wrocławiu – podkreśla prof. Pilarczyk. Pomiędzy Poznaniem a stolicą Dolnego Śląska od lat toczy się cicha rywalizacja. Przekłada się ona także na uniwersytety, które walczą także w rankingu „Rz” i „Perspektyw”. W ubiegłym roku to Uniwersytet Wrocławski był trzeci. Wkrótce po raz kolejny będą zabiegać o przyszłych studentów z północno-zachodniej Polski. Tradycyjnie bowiem spora ich część stanie przed dylematem: Poznań czy Wrocław.
Studiowanie na Dolnym Śląsku brali pod uwagę Agnieszka Konefał z Węgorzyna i Łukasz Majewski z Poznania. Ostatecznie wybrali jednak UAM. Powód? – To jednak najlepszy uniwersytet w tym regionie. Poza tym po Poznaniu znacznie łatwiej się przemieszczać. Nie jest tak zakorkowany jak Wrocław, a to naprawdę ma spore znaczenie – przyznają zgodnie. Dziś studiują na pierwszym roku historii. – To był dobry wybór. Poziom zajęć i wykładowców jest rzecz jasna zróżnicowany, ale tak naprawdę nikt nie zanudza – podkreślają.