Tak sądzę. Należałoby stworzyć szanse aktywizacji osób starszych na dwóch niezależnych planach: edukacyjnym i społecznym. Ludzie, którzy na emeryturze angażują się w działalność UTW, mają np. potrzebę niesienia pomocy innym. Wszystko po to, żeby pomagać ludziom, być potrzebnym, spełniać się, i to inaczej niż kiedyś, gdy pół dnia trzeba było spędzać w kolejce po jedzenie na kartki. Dziś z takich „gospodarczych”, podstawowych obowiązków można się łatwiej i szybciej wywiązać, więc zawsze, jeśli tylko się chce, znajduje się czas na coś ciekawszego, ambitniejszego, wzbogacającego. Nie zawsze musi być to wykład lub seminarium. I tak wolontariat stał się ważną, choć niekoniecznie zawsze docenianą dziedziną aktywizacji starszych, którzy pomagają pacjentom hospicyjnym, obłożnie chorym w domach, mniej sprawnym znajomym, w końcu wnukom i ich kolegom.
[b]Tylko nie wszędzie jest szansa nawet na zorganizowanie takiej pomocy. Nie wspominając już o możliwości poszerzania wiedzy seniorów.[/b]
Niestety, to prawda. Wykluczenie ludzi starszych jest szczególnie silne na wsiach i w małych miastach, gdzie w najlepszym razie są oni skazani na seriale telewizyjne. I częściej dotyka mężczyzn, bo według naszej tradycji emerytowi-mężczyźnie nie wypada się zajmować kuchnią (jak robią to np. koła gospodyń) lub dziećmi, tylko raczej ogródkiem albo naprawą sprzętu domowego. Dlatego w Polsce czy w krajach słowiańskich w ogóle UTW są mocno sfeminizowane, podczas gdy np. w Niemczech proporcje wynoszą pół na pół. Myślę, że za dziesięć lat i w Polsce to będzie wyglądać inaczej, ale trzeba dawać szanse mężczyznom. Wiele osób, głównie kobiet, przechodząc na emeryturę, mówi, że marzy tylko o tym, by posiedzieć w domu i zająć się wnukami. To oczywiste, jeśli praca jest obowiązkiem i tylko obowiązkiem, od którego po latach się uwalniają. Ale nawet te osoby niejednokrotnie dość szybko stwierdzają, że mają jeszcze sporo do zrobienia. Zawsze znajdzie się grupa ludzi zaangażowanych, aktywnych, którzy chcą się czegoś dowiedzieć. I to dzięki nim i dla nich UTW będą istniały. Co ciekawe, na zajęcia, tak jak przed 20 laty, często przychodzą słuchacze jeszcze nie w wieku emerytalnym, na przykład czterdziestolatki. Oni już zaczynają się czuć marginalizowani na rynku pracy, w życiu społecznym. To też o czymś świadczy…
[b]O tym, że w naszym starzejącym się społeczeństwie panuje przesadny kult młodości? Przecież współczesny pięćdziesięcioparolatek cieszy się lepszym zdrowiem niż jego rodzice, często też jest kompetentnym fachowcem w jakiejś dziedzinie, w dodatku ma czas i chęć podnosić kwalifikacje.[/b]
Jednak ci ludzie czują się marginalizowani. Bo już są blisko emerytury, bo w tym wieku nie znajdą już nowej pracy. A Polacy, podobnie jak Hiszpanie i Grecy, na emeryturę idą za wcześnie. Emerytura w obecnej formie jest ślepą uliczką, nie daje już możliwości rozwoju. W Polsce żyje około 8 milionów emerytów i rencistów, a wśród nich spora grupa to ludzie zagubieni cywilizacyjnie. Nie potrafią sobie poradzić we współczesnej rzeczywistości. Temu właśnie trzeba zapobiegać i to jest zadanie UTW, one mają pomóc całemu pokoleniu. Konieczna jest aktywizacja tych osób, tego marnowanego ludzkiego kapitału. Korzyść z takich działań będzie obopólna dla seniorów i całego społeczeństwa. Jednak aktywizacja społeczna to proces psychologiczny. Ludzie, którzy widzą, że są do czegoś potrzebni, chcą się uczyć. Tylko tego nie można zrobić środkami uczelni, chociaż można by oczekiwać więcej pomocy ze strony urzędników. Zakres pomocy zależałby od potrzeb słuchaczy, bo uniwersytet jest tworzony przez studentów.
[b]Sadzanie studentów trzeciego wieku w jednej ławce z młodymi osobami, jak chcieli twórcy pierwszych UTW we Francji, nie zasypie szybciej tej przepaści?[/b]