Przepis, który pozwoliłby zabrać tytuł profesora, znalazł się w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym (to jedna z ustaw reformujących naukę, nad którymi pracuje Sejm). Prezydent mógłby pozbawić plagiatora tytułu z własnej inicjatywy lub na wniosek Centralnej Komisji. Jest jednak jeden warunek – profesor musiałby zostać prawomocnie skazany przez sąd za przestępstwo naruszenia praw autorskich.
– Możliwość odebrania tytułu profesora przed wojną miał prezydent, a po wojnie przewodniczący Rady Państwa. Z przepisu wycofano się w końcu, bo został uznany za obraźliwy dla środowiska. Dziś rzeczywistość pokazuje, że takie obostrzenie jest potrzebne – podkreśla Korczala. Jak zaznacza, w pracach magisterskich można zastosować komputerowy program Plagiat, który wyłapie skopiowane frazy. – W pracach habilitacyjnych już nie. Dlatego takie plagiaty często wychodzą po latach, przez przypadek – dodaje.
Odkryć plagiat w pracach habilitacyjnych jest niezwykle trudno, m.in. dlatego, że przepisywane są prace naukowców pisane w obcych językach i jedynie przetłumaczone. Propozycja takiej kary, choć dość ostrej, nie budzi oporu samych naukowców.
– Plagiat to kradzież własności intelektualnej – ocenia prof. dr hab. Katarzyna Chałasińska-Macukow, rektor Uniwersytetu Warszawskiego i przewodnicząca Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich. – Odbieranie więc stopnia czy tytułu naukowego komuś, kto uzyskał go na podstawie pracy, która była plagiatem, jest naturalne. To sytuacja porównywalna z sytuacją sportowców, którym odbiera się medale zdobyte w nieuczciwej rywalizacji.
[srodtytul]Kariera i uczciwość [/srodtytul]
Prof. Czesław Martysz, prawnik i prorektor do spraw kształcenia Uniwersytetu Śląskiego, przyznaje, że jak każda nowość ustawodawcza i ten przepis może być krytykowany. – Ale uważam, że sama idea jest dobra. Człowiek nie może budować kariery na nieuczciwości – podkreśla.