Co najmniej 1100 szkół będzie strajkować – wynika z mapy strajku nauczycieli, którą dwa razy dziennie aktualizuje Koalicja „Nie dla chaosu w szkole". Na mapie znajdują się jednak tylko te szkoły, które same to zgłoszą. W Polsce mamy ponad 26 tys. szkół, w 23 tys. trwa procedura sporu zbiorowego. To znaczy, że może być wiele szkół, które już przeprowadziły referenda strajkowe, ale nikogo o tym nie powiadomiły. Strajk ma się rozpocząć 8 kwietnia i trwać do odwołania.
Dowiedz się więcej: Strajk nauczycieli: ponad tysiąc szkół weźmie udział w proteście
Zdaniem Sławomira Broniarza, "jeżeli nic się nie wydarzy", to do strajku przystąpi 85-90 procent placówek, a wskaźnik protestujących nauczycieli wyniesie 80-90 procent. - Tym bardziej że spodziewamy się także i to widać każdego dnia, poparcie ze strony nauczycieli „Solidarności”, tych szeregowych członków „Solidarności”, którzy mówią: ta bieda nauczycielska nie powinna nas różnić politycznie czy związkowo, bo mamy wspólny interes w poprawie polskiej edukacji - tłumaczył prezes ZNP w TVN24.
W reakcji na słowa Mateusza Morawieckiego, który stwierdził, że "żadną miarą nie powinno dochodzić do takiego szantażu emocjonalnego, na jaki pozwolił sobie przewodniczący Broniarz, gdzie groził rodzicom i uczniom", prezes ZNP ocenił, iż wypowiedź premiera była "elementem szantażu psychicznego" oraz "stawiała pod ścianą nauczycieli". Dodał, że na pedagogach ciąży presja "wam wolno protestować, najlepiej w wakacje, w wolną sobotę, pod MEN, ale nie w czasie egzaminów czy w przededniu egzaminów". - Tak jak lekarze bez pacjentów, pielęgniarki bez pacjentów, tak my niestety nie jesteśmy w stanie skutecznie protestować - przekonywał.
- Nie chcielibyśmy, żeby rząd traktował to jako element walki politycznej czy próby zdezawuowania nauczycieli poprzez przeciąganie rozmów i siłą rzeczy zmuszenie nas do takiego faktu, ale zwrócę uwagę na to, że piłka leży dzisiaj po stronie rządu i tracimy czas na jakieś przepychanki słowne, na niepotrzebną dyskusję w tym zakresie – dodał Broniarz.