Filologia czeska czy węgierska, ekonofizyka, bezpieczeństwo wewnętrzne – te niszowe dotąd kierunki studiów coraz bardziej przyciągają młodych ludzi.
Z raportu Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości wynika, że rok do roku odnotowały one kilkusetprocentowy wzrost liczby studentów. Iberystykę w 2010 r. studiowało blisko sześć razy więcej osób więcej niż rok wcześniej. Pięciokrotny wzrost liczby studentów zanotowały także filologia czeska czy makrokierunek automatyka i robotyka, elektronika i telekomunikacja.
W tym czasie studentów traciły najpopularniejsze kierunki. Najwięcej – administracja, zarządzanie i pedagogika.
Eksperci, z którymi rozmawiała „Rz" są przekonani, że studiowanie nietypowych kierunków zwiększa szanse na dobrą pracę po dyplomie. – Niszowe filologie to znakomity punkt wyjścia do kariery w handlu zagranicznym czy firmach pośredniczących w nawiązywaniu kontaktów międzynarodowych – mówi Dominika Staniewicz, ekspert BCC ds. rynku pracy.
Wskazuje, że w Polsce otwiera się coraz więcej przedstawicielstw firm zagranicznych, a z drugiej strony polskie firmy chętniej wchodzą na obce rynki. – Nabycie kompetencji dotyczących zawierania umów handlowych czy prowadzenia negocjacji jest o wiele prostsze niż poznanie języka węgierskiego lub czeskiego – podkreśla Staniewicz.
Potwierdza to prof. Joanna Czaplińska, kierownik Katedry Slawistyki Uniwersytetu Opolskiego. – W zeszłym roku nasze mury opuścił pierwszy rocznik absolwentów filologii czeskiej. Z tego, co wiem, nie mieli problemów ze znalezieniem pracy. Część z nich pracuje w Czechach, część na Słowacji – mówi prof. Czaplińska.
Zwiększone zainteresowanie iberystyką zauważyła warszawska Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej. Ponieważ jednak niewiele osób zdaje na maturze język hiszpański, przygotowała czteroletnie studia licencjackie, na których pierwszy rok oparty jest na intensywnej nauce języka.
– Osoby lepiej go znające uczestniczą w kursie trzyletnim – mówi Natalia Osica, rzeczniczka SWPS.