Świecące pustkami w wakacje i przerwy świąteczne szkoły. Brak zajęć dla zdolnych uczniów. Kłopoty samorządów z koniecznością wypłaty nauczycielom specjalnych dodatków w sytuacji, gdy nie zarabiają średnich pensji. Lokalny klincz między środowiskiem pedagogów a zarządzającymi szkołami samorządowcami. Polska codzienność.
Inaczej wygląda to w gminie Sępólno Krajeńskie, leżącej w województwie kujawsko-pomorskim. Włodarze tego miasta od siedmiu lat zarządzają oświatą na tyle elastycznie, że nie borykają się z ogólnopolskimi problemami.
– Nasz grant oświatowy to autorskie rozwiązanie polegające na realizacji zajęć dodatkowych w szkołach i przedszkolach. Nie płacimy nauczycielom za to, że nimi są, ale za dodatkową pracę. Naprawiamy w ten sposób złe prawo, jakim jest Karta nauczyciela – mówi „Rz" Marek Tymecki, dyrektor zakładu obsługi oświaty samorządowej w Sępólnie.
Ich program zdobył właśnie kolejny laur. Został nagrodzony przez Związek Miast Polskich, Związek Gmin Wiejskich RP oraz Związek Powiatów Polskich w konkursie na „Samorządowego lidera zarządzania". W 2011 roku zdobył grand prix i tytuł Mecenasa Wiedzy w konkursie „Samorządowy lider edukacji" organizowanym przez Fundację Rozwoju Edukacji Szkolnictwa Wyższego.
Na czym polega sępoleński pomysł? Obecne przepisy nakazują gminom wypłacać nauczycielom tzw. średnie pensje. Na przykład dla pedagogów mających najwyższy stopień awansu, tj. nauczycieli dyplomowanych, wynosi ona 5 tys. zł miesięcznie. Jeśli gmina nie wypłaci tej kwoty, musi nauczycielowi wypłacić tzw. jednorazowy dodatek uzupełniający.