Wysadzanie dziecka z płci

Eksperci Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN ostro krytykują przedszkolny program promujący ideologię gender.

Publikacja: 22.01.2014 07:00

Wysadzanie dziecka z płci

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski KS Krzysztof Skłodowski

Chodzi o treści pozycji zatytułowanej „Równościowe przedszkole. Jak uczynić wychowanie przedszkolne wrażliwym na płeć". Autorki Anna Dzierzgowska, Joanna Piotrkowska oraz Ewa Rutkowska nazywają je poradnikiem dla nauczycieli, programem oraz metaprogramem.

Według danych Ministerstwa Edukacji, tylko w czterech województwach program jest wykorzystywany w 17 placówkach, według samych autorek w skali kraju może być to nawet 80 przedszkoli.

Program wzbudza kontrowersje, gdyż w ramach uświadamiania dzieciom równość płci, autorki proponują, by chłopcy przebierali się w dziewczęce stroje, zakładali peruki. I odwrotnie, dziewczęta zakładały ubrania chłopięce. Autorki sugerują także, by wprowadzając program do przedszkoli, nie liczyć się ze zdaniem rodziców. „Rodzice nie są do końca tymi, którzy powinni ostatecznie decydować o tym, czy w przedszkolach powinno się pracować na rzecz równouprawnienia, ponieważ często nie posiadają oni fachowej wiedzy na ten temat i sami również kierują się stereotypami" – piszą.

Przygotowany przez nie program trafił pod lupę specjalistów z Zespołu Edukacji Elementarnej, który działa przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN. Autorką ekspertyzy jest prof. Józefa Bałachowicz, lecz jej opinia została skonsultowana z pedagogami różnych ośrodków akademickich.

Prof. Bałachowicz wytyka elementarne błędy. Przede wszystkim wskazuje, że nie spełnia on wymogów programu edukacji przedszkolnej, bo brakuje w nim szczegółowych celów kształcenia i wychowania, które odnosiłyby się do zadań, jakie stawiane są przed wychowaniem przedszkolnym.

Nisko ocenia też zawartość merytoryczną programu, który m.in. nieuwzględnienia różnic związanych z np. kapitałem społecznym, kodem językowym, doświadczeniami życiowymi, miejscem zamieszkania i możliwościami, jakie oferuje najbliższe środowisko przedszkolaków.

Najostrzej Bałachowicz rozprawia się propozycjami, które zdaniem autorek mają przybliżyć przedszkolakom ideologię gender. – Istotnym uchybieniem proponowanych nauczycielom treści wychowania jest utożsamianie wprowadzania idei wychowania równościowego w przedszkolu z wychowaniem apłciowym. Czym innym jest bowiem ujawnianie dyskryminacji ze względu na płeć obecnej w naszej kulturze i rozważny trening zachowań prorównościowych, a czym innym „wysadzanie dziecka" z jego biologicznej płci i kształtowanie niechętnego stosunku do niej – pisze prof. Bałachowicz.

Anna Dzierzgowska, współautorka tych treści, w rozmowie z „Rz" stwierdziła, że nie zgadza się z tą recenzją, gdyż jej zdaniem „Równościowe przedszkole" to poradnik dla nauczycieli, a nie program nauczania. Jednak z informacji, jakie przekazało nam Ministerstwo Edukacji, wynika, że treści te funkcjonują w przedszkolach jako programy nauczania, a nawet elementy programów wychowawczych. Resort nie poczuwa się do odpowiedzialności za ich treść, wskazując, że zgodnie z prawem oświatowym, za program nauczania i wychowania w przedszkolach odpowiada dyrektor placówki.

Kempa będzie zwalczać gender

Zdaniem prof. Bogusława Śliwerskiego, szefa Komitetu Nauk Pedagogicznych, „Równościowemu przedszkolu" uważniej powinien przyjrzeć się nadzór pedagogiczny. – Mamy sytuację, w której w przedszkolach pod szyldem programów nauczania funkcjonują treści, które nie spełniają jego wymagań – mówi prof. Śliwerski.

Ekspert: NIK powinna przyjrzeć się powstaniu „Równościowego przedszkola"

Ale to nie koniec jego wątpliwości. Z informacji, jakie przekazała nam Anna Dzierzgowska, wynika bowiem, że „Równościowe przedszkole" nie zostało poddane żadnej zewnętrznej ekspertyzie merytoryczno-dydaktycznej. – Krytykami powinni być nauczyciele, do których ten program został skierowany – powiedziała Dzierzgowska.

– To niedorzeczna sytuacja. Powstanie tych treści zostało sfinansowane ze środków unijnych. Na programie widnieją logo unijnych instytucji. W całej Unii Europejskiej materiały, które powstają za środki unijne, zanim trafią do domeny publicznej, poddawane są wcześniej ewaluacji zewnętrznej, po to by ocenić ich jakość – mówi prof. Śliwerski.

Zaznacza, że sprawie powinna przyjrzeć się Najwyższa Izba Kontroli. – Wydaliśmy publiczne pieniądze na produkt o wątpliwej jakości, który dodatkowo promowany jest unijnymi banerami. To oznacza, że nauczycielom można wcisnąć każdy kit, jeżeli ma unijne logo – dodaje.

Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?