Jutro Sejm będzie głosował nad kolejnym już wnioskiem w sprawie referendum w sprawie reformy obniżającej wiek szkolny. Nie należy się spodziewać, że wniosek – tym razem przygotowany przez klub PiS – znajdzie poparcie większości posłów. To oznacza, że we wrześniu obowiązkowo do szkół pomaszerują sześciolatki urodzone w pierwszej połowie 2008 r.
Zdaniem ekspertów, którzy przyglądają się wprowadzaniu tej reformy, należy spodziewać się wielu negatywnych konsekwencji. W opinii dr. Jerzego Lackowskiego, wieloletniego krakowskiego kuratora oświaty, jedną z nich będzie segregacja uczniów ze względu na status materialny ich rodzin.
– Cały czas widoczny jest społeczny sprzeciw wobec tych zmian, wielu rodziców stara się odroczyć start szkolny swoich dzieci – mówi „Rz" dr Lackowski i wskazuje na oblężone poradnie psychologiczno-pedagogiczne, których negatywna opinia o gotowości szkolnej może przesunąć datę rozpoczęcia nauki.
W wielu publicznych poradniach nie ma już wolnych terminów, co więcej, resort edukacji wysłał do nich instrukcję, aby nie wydawały diagnoz przed majem.
– Rodzice, których na to będzie stać, skorzystają z usług poradni niepublicznych, a ci, którzy pieniędzy nie mają, ewentualne odroczenie dostaną najwcześniej w maju, czyli wtedy, gdy zamknięta jest już rekrutacja do przedszkoli publicznych. To oznacza, że alternatywą dla szkoły będzie wykupienie miejsca w przedszkolu niepublicznym, na które zapewne też ich stać nie będzie – mówi były kurator.