Sprawa dotyczy gminy Hanna (woj. lubelskie). Jej wójt Grażyna Kowalik przeprowadziła reformę oświatową, dzięki której udało się uchronić przed zamknięciem kilka wiejskich szkół.
Kowalik przekazała wszystkie szkoły gminne w ręce stowarzyszeń i fundacji, wyłączając je w ten sposób z reżimu Karty nauczyciela i w znaczący sposób obniżając koszty ich działania. Reforma zakończyła się w tym roku szkolnym, a gmina Hanna jest pierwszą w Polsce, która zdecydowała się na takie zmiany.
Działania Kowalik wsparło Ministerstwo Edukacji. Joanna Kluzik-Rostkowska, szefowa MEN, w grudniu podpisała nowelizację rozporządzenia dotyczącego podziału subwencji oświatowej. Dzięki tej zmianie gmina Hanna otrzymała porównywalną pulę pieniędzy na edukację z latami ubiegłymi. Gdyby zmiana nie weszła w życie, dostałaby ok. 20 proc. tej kwoty, a to dlatego, że na wysokość subwencji ma wpływ liczba nauczycieli zatrudnianych w na podstawie Karty. Gdy ich nie ma w ogóle, tak jak w przypadku Hanny, wysokość subwencji drastycznie spada.
Reformę Kowalik sabotuje Związek Nauczycielstwa Polskiego. Związek namówił posłów Twojego Ruchu oraz Sojuszu Lewicy Demokratycznej, by skierowali wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności nowelizacji rozporządzenia z konstytucją oraz ustawą o dochodach samorządu. – Naszym zdaniem minister edukacji nie miał delegacji ustawowej do podpisania tego rozporządzenia – mówi „Rz" Piotr Bauć, poseł TR i szef Sejmowej Komisji ds. Edukacji, dodając, że wniosek trafi do Trybunału za dwa tygodnie.
Kluzik-Rostkowska przyjmuje te zapowiedzi ze spokojem. – Trybunał jest po to, aby każdy, kto ma wątpliwości, mógł zwrócić się do niego o ocenę – mówi „Rz". Dodaje, że jest zadziwiona postawą ZNP w tej sprawie. – Gdybym nie zmieniła rozporządzenia, Hanna dostałaby na prowadzenie szkół o 80 proc. pieniędzy mniej. To oznacza, że po kilku miesiącach gmina musiałaby część szkół zamknąć, a nauczycieli zwolnić. Dla mnie jako ministra edukacji taka alternatywa była nie do przyjęcia – zaznacza.