To jedyna szkoła w Polsce, która kształci tak dużą grupę Polaków ze Wschodu. Do liceum na warszawskim Mokotowie pod koniec sierpnia po raz kolejny zjechała ponad setka uczniów mających korzenie na Kresach Wschodnich i na terenach, na które ich przodków rzuciła historia, m.in. Mołdawii, Kazachstanu czy Uzbekistanu.
Potomkowie Polaków zesłanych lub osiedlonych na terenach byłego ZSRR przyjeżdżają do Kolegium św. Stanisława Kostki co roku na dziesięć miesięcy, by uczyć się historii, kultury i języka. Jak przekonują władze szkoły, jej działalność opiera się na wartościach chrześcijańskich i patriotycznych, które mają pomoc uczniom polonijnego liceum odbudować związki z ojczyzną.
Nauka w Kolegium ma być etapem w odzyskiwaniu dla ojczyzny kolejnego pokolenia Polaków ze Wschodu. Zdaniem Michała Osieja z Fundacji dla Polonii, która powstała, by finansowo wspierać placówkę, działalność szkoły to swoista spłata zobowiązania, jakie ma naród wobec zesłańców oraz rodaków pozostałych na wschodnich terenach II RP. – Chcemy przywrócić te osoby Polsce – mówi „Rz" dyrektorka Kolegium Ewa Pietrykiewicz.
To w jej głowie zrodził się pomysł stworzenia szkoły dla polonijnej młodzieży. – Sama mam kresowe korzenie, więc traktowałam tę sprawę osobiście. Miałam też liczne kontakty na Wschodzie wynikające z mojej wcześniejszej działalności – opowiada.
Jak dodaje, nie bez znaczenia były też problemy demograficzne Polski. – Tyle osób wyjeżdża z kraju, że aby choć w części uzupełnić te braki, musimy być otwarci na Polaków ze Wschodu. To utalentowani młodzi ludzie – wyjaśnia.