Chodzi o zmiany, które wprowadziło Ministerstwo Edukacji, wykonując wyrok Trybunału Konstytucyjnego z września 2013 r. Trybunał uznał, że kwestie dotyczące systemu oceniania i egzaminowania uczniów powinny być regulowane ustawą, a nie rozporządzeniem.
Przy okazji resort postanowił zmienić wiele innych przepisów. W efekcie powstał kilkusetstronicowy dokument, bo urzędnicy MEN do treści ustawy przenosili całe rozporządzenia.
We wtorek nowelizacją zajmie się sejmowa Komisja Edukacji. Były wiceminister w MEN, a obecnie poseł Prawa i Sprawiedliwości Sławomir Kłosowski przekonuje, że nowelizacja powinna być rozdzielona na dwie części, tę związaną z wyrokiem Trybunału i drugą, która dotyczy pozostałych zmian. Zapowiada, że będzie wnosił o taki podział prac.
– Jeżeli koalicja przegłosuje nowelizację w obecnej formule, wniesiemy wniosek do TK, by sprawdził, czy nie łamie ona konstytucyjnej zasady dotyczącej poprawnej legislacji – mówi „Rzeczpospolitej" Kłosowski.
W podobnym tonie wypowiada się poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej Artur Ostrowski. – Mamy do czynienia z potworem legislacyjnym, który skoro jest niezrozumiały dla prawników, tym bardziej będzie nieczytelny dla tych, którzy z tej ustawy korzystają na co dzień, czyli dyrektorów szkół i gmin – przekonuje Ostrowski.