Dzięki nowemu prawu status węgierskich nauczycieli, który formalnie podlegają od pewnego czasu pod Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, będzie coraz bardziej przypominał status żołnierzy. Nie będą mieli gwarancji zatrudnienia, stracą status urzędników państwowych, a ich umowy nie będzie już chronione przez kodeks pracy.
Od 1 stycznia 2024 roku, zgodnie z nową ustawą tydzień pracy węgierskiego nauczyciela będzie mógł wynosić do 48 godzin lekcyjnych tygodniowo, a władze będą mogły narzucić mu obowiązek brania nadgodzin, nawet do 12 godzin dziennie. Nauczyciele będą też mogli być przenoszeni ze szkoły do szkoły w celu zastąpienia kolegów. W ten sposób rząd ma nadzieję zaradzić brakowi nauczycieli, który jest dużym problemem w węgierskich szkołach. Obecnie brakuje już ok. 16 tys. nauczycieli, a wprowadzenie nowego prawa może spowodować odejście z zawodu kolejnych 5 tys. osób.
Czytaj więcej
Trudna sytuacja gospodarcza skłania parlament Węgier do przyjęcia pakietu ustaw, który odbudowuje niezależność wymiaru sprawiedliwości.
Pensje nauczycielskie na Węgrzech są jednymi z najniższych w Europie i wynoszą równowartość od 2,2 tys. do 3,6 tys. złotych miesięcznie. Niskie zarobki nie tylko nie przyciągają do zawodu młodych ludzi, ale także powodują odejścia doświadczonych nauczycieli, którzy nie mogąc za nauczycielską pensję związać końca w końcem, szukają innego zatrudnienia.
Nowa reforma, którą nauczyciele nazwali „prawem zemsty”, przeforsowana przez rząd Orbana ma na celu podporządkowanie władzom nauczycieli, którzy od półtora roku organizowali antyrządowe strajki przeciw pogarszającej się sytuacji w oświacie. Podczas ostatnich, majowych demonstracji nauczyciele i rodzice protestowali przeciwko planowanemu zakazowi strajków nauczycieli, trudnym warunkom pracy, niskim zarobkom i zwalnianiu opornych. Władze wysłały do uczestników siły policji, a protestujących rozpędzono gazem łzawiącym i gumowymi pałkami.