W środę przedstawiciele nauki wtargnęli do budynku Ministerstwa Finansów i usiedli na podłodze w holu budynku. "Stop głodzeniu nauki", "SOS dla nauki", "Pensje w nauce zmuszają do bezdzietności" – można przeczytać na transparentach, które trzymali w rękach.
Naukowcy chcą w ten sposób zwrócić uwagę na fatalną kondycję polskiej nauki i trudną sytuację, w której znaleźli się młodzi naukowcy. – Chcemy normalnie żyć, prowadzić badania naukowe i zakładać rodziny – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Aleksander Temkin z Komitetu Kryzysowego Nauki Polskiej.
Naukowcy chcą w ten sposób zwrócić uwagę na fatalną kondycję polskiej nauki i trudną sytuację, w której znaleźli się młodzi naukowcy.
- Jako państwo, jako wszyscy obywatele wydajemy na naukę w proporcji do naszej zamożności najmniej od 2001 roku. Dwukrotnie mniej w proporcji do PKB niż średnia Unii Europejskiej. Przed nami brak perspektyw na rozwój, na doganianie, nie mówiąc o przeganianiu innych krajów - mówił na antenie TVN24 doktor fizyki, także protestujący w budynku ministerstwa. - Przez ostatnią dekadę rosły wydatki polskich przedsiębiorstw na badania i rozwój. Ale wydatki publiczne nie zmieniały się, fluktuowały, spadały - dodał.
Inwestycja w naukę to możliwość rozwoju gospodarczego kraju
Swoje żądania naukowcy zawarli w czterech punktach. „Przyszliśmy do Ministerstwa Finansów, instytucji odpowiedzialnej za głodzenie nauki w Polsce. Stop pensjom niższym od kosztów życia, dość postępującej degradacji polskich uczelni i instytutów badawczych! Stop marnowaniu możliwości polskich studentów! Stop dla drenażu mózgów!” – brzmi pierwszy z postulatów.