Sprawdzono tylko dziesięć szkół, więc jest to zbyt mała grupa, by mówić o skali zjawiska. Jednak wnioski porażają. NIK zarzuca placówkom, że stosują niejednolite i niesprawiedliwe zasady oceniania. W dziewięciu na dziesięć skontrolowanych szkół nie określano, co należy zrobić, by poprawić ocenę roczną na wyższą od przewidywanej. Natomiast by otrzymać ocenę celującą, trzeba było wykazać się wiedzą wykraczającą poza program nauczania. To trudne z uwagi na przeładowaną podstawę programową, ale także niezgodne z prawem oświatowym wskazującym, że na szóstkę wystarczy pełne opanowanie treści ujętych w programie.
Dużo miejsca poświęcono ocenom z zachowania. Zauważono, że w szkołach premiowano uczniów za przynoszenie papieru do kserokopiarek i obniżano im oceny za makijaż, fryzurę czy ubiór. W niektórych placówkach strój decydował o ocenie nieodpowiedniej z zachowania.
Lepsza ocena dla grzecznych
Były szkoły, w których możliwość poprawy oceny z poszczególnych przedmiotów przysługiwała tylko wtedy, gdy mieli wysokie noty z zachowania. Czyli jesteś grzeczny – możesz mieć lepszą notę z matematyki czy chemii.
Czytaj więcej
Laptopy, które trafiają do czwartoklasistów, nie mają odpowiednich zabezpieczeń cybernetycznych. W rękach nieświadomych dzieci mogą wyrządzić więcej złego niż dobrego – alarmują eksperci IT.
Szkoły też zbyt często stawiały na prace pisemne kosztem odpowiedzi ustnych. Niby mniej stresujące, ale czy sprawiedliwe? Uczeń wygadany, który dobrze odpowiadał na lekcji, miał niższą ocenę na semestr, bo pod uwagę brane były tylko klasówki i testy. A jeśli miał np. zaburzenia w zakresie małej motoryki, dysgrafię czy dysleksję, to był w gorszej sytuacji już na starcie.