Czarnek, który w sobotę pojawił się w studiu TV Trwam, został zapytany przez jedną z oglądających, czy „Szkoła w Chmurze” to „szkoła, która w jakiś sposób jest przyszłością”. Gość „Rozmów niedokończonych” zaznaczył na wstępie, że nie zna konkretnego przypadku, o który pytała kobieta, w domyśle ministra babcia osoby uczącej się w domu.
- Rozumiem, że pani jest babcią, to znaczy, że albo pani córka, albo pani syn podpisali pani wnukowi zgodę na to, żeby wyszedł z tej standardowej edukacji, nie uczęszczał codziennie do szkoły swojej i nie chodził na zajęcia każdego dnia, nie wstawał o godzinie 5.00-8.00 żeby iść spotkać się z kolegami w klasie, tworzyć wspólnotę, tylko żeby siedział w domu i był w tej „Szkole w chmurze”. To jest państwa prawo, ja tego prawa państwu zabierać nie będę, ale to państwo sami siebie zapytajcie, czy to jest dobrze, czy to jest źle - mówił Czarnek, zdaniem którego „jednoznaczna odpowiedź na to pytanie może być trudna”.
Minister edukacji: Blokady dla nauki zdalnej były w „lex Czarnek 2.0”
- Są osoby, które mają rozmaite trudności czy schorzenia, które powodują, że trudno jest im uczęszczać na co dzień do szkoły i dla tych osób ten rodzaj edukacji na pewno jest dobry i wskazany. I tak było przez wiele lat - to jest tak zwana edukacja domowa (...). Są tacy rodzice, którzy chcą sami brać odpowiedzialność za edukację swoich dzieci, poświęcają im uwagę każdego dnia i sami realizują podstawy programowe, a następnie dzieci te zdają egzaminy klasyfikacyjne. I to też się dzieje od wielu lat. I ta edukacja domowa, jeśli sobie rodzice tego życzą, to jest ich prawo i absolutnie zdaje również egzamin - tłumaczył minister.
Czytaj więcej
Nauczanie poza szkołą może być największą przygodą w życiu, jeśli tylko przestaniemy się go obawiać. I zapomnimy o licznych stereotypach wciąż otaczających edukację domową.
Szef resortu edukacji podkreślił, że inaczej z „coraz częstszym obchodzeniem obowiązku szkolnego”. - Bo się nie wstaje rano, bo nie trzeba schodzić z łóżka do godziny 11.00, bo nie wychodzi się do szkoły, bo się ma wiele czasu wolnego, a później się gdzieś zdaje jakieś zdalne, nie daj Boże jeszcze, egzaminy klasyfikacyjne - to jest absolutna patologia - ocenił.