Jak to możliwe, że nikt nie zareagował na krzywdę 8-letniego Kamila z Częstochowy?
Ta tragedia pokazuje, że polski system przeciwdziałania przemocy jest niedrożny. Na całej drodze życia Kamilka pojawiło się wiele osób, ale żadna nie zareagowała odpowiednio. Nie pomogła też ani jedna instytucja. W sprawę zaangażowany był przecież sąd, Policja, szkoła, pracownicy socjalni, sąsiedzi i rodzina. Zastanawiam się na ile ta sytuacja wynikła z niekompetencji, złej woli lub braku empatii. Nie wyobrażam sobie, że do szkoły przychodzi chłopiec, który ma siniaki i złamaną rękę, a żaden z nauczycieli nie interweniuje. Nawet dla osoby niekompetentnej, wystarczy jedno spojrzenie w oczy dziecka, które są pełne przerażenia i smutku. Pamiętajmy, że nauczyciele są przygotowani do swojej pracy - podczas toku studiów mają pedagogikę i psychologię. Podobnie niezrozumiały jest brak działania sądu, który był poinformowany o sytuacji i nie podjął się pomocy temu dziecku. Może wychodził z założenia "świętości rodziny", która zakłada, że rodzina jest najważniejsza i nie można zabierać dziecka od rodziców. A to jest wielkim błędem. Policja kilkakrotnie odstawiła Kamilka do domu, po tym jak próbował z niego uciec. A to przecież jest jednym z najwyraźniejszych sygnałów, że w domu dzieje się coś złego. Są jeszcze sąsiedzi, którzy nie dostrzegli, że dzieje się coś złego.