Ministerstwo Edukacji i Nauki przekazało 40 mln zł 42 organizacjom blisko związanych z obecną władzą. Wiele z tych środków zostało przeznaczonych na zakup nieruchomości, które w stosunkowo krótkim czasie mogą zostać spieniężone. Tą sprawą od kilku dni żyje cała Polska.
Minister Przemysław Czarnek dzielnie stara się odpierać te zarzuty mówiąc, że PO też tak robiła. „Cały nasz program na jeden zameczek dla jednej fundacji. Platforma Obywatelska w 2014 r. bez umowy, bez jakiegokolwiek uzasadnienia i bez zobowiązania tej fundacji do jakiegokolwiek działania. Jest różnica?” – tłumaczył w piątek rano w Polskim Radiu 24.
Czyli, jak rozumiem, minister Czarnek uważa, że PiS mógł rozdawać dotacje według sobie znanego klucza i bez konkretnego uzasadnienia tylko dlatego, że jak tłumaczy… robili to także ich poprzednicy.
Hmmm, wydaje mi się jednak, że w tej sprawie mówimy o pieniądzach publicznych a nie prywatnym widzimisię tej czy innej partii politycznej. Mówimy o pieniądzach na edukację, na wsparcie dzieci, na zapewnienie im jak najlepszych warunków do nauki i rozwoju. Chyba zasady ich dzielenia powinny być inne.
40 mln zł to spora suma. W 2022 r. subwencja oświatowa na jednego ucznia wynosiła 6118 zł, w tym roku wzrosła do 6947 zł. To zbyt mało (nawet ze wsparciem samorządów), by zapewnić dzieciom naukę na wysokim poziomie, nowoczesne programy nauczania, dobre podręczniki i pomoce edukacyjne. tablety i laptopy (nie tylko dla klas IV), papier do ksero, mydło czy papier toaletowy. Za mało, by zatrudnić najlepszych, kreatywnych nauczycieli, bo wielu z nich już dawno znaleźli dla siebie miejsce poza systemem edukacji.