Na szumnie zapowiadane na kwiecień podwyżki, większość nauczycieli będzie musiała jeszcze poczekać. Na nauczycielskich forach internetowych roi się od wpisów rozczarowanych pedagogów. Większość z nich otrzymała taką samą pensję jak przed miesiącem.
Są przekonani, że te podwyżki to tylko primaaprilisowy żart. „Nic nie widzę na koncie", „Nie mogę się doliczyć" – piszą nauczyciele. – Minister edukacji Anna Zalewska podpisała rozporządzenie o minimalnym wynagrodzeniu nauczycieli tuż przed świętami, 26 marca. Wiemy od gmin, że większość z nich nie zdążyła z naliczeniem płac na nowych zasadach, stąd kwota, która wpłynęła na konto pracowników, nie zmieniła się – mówi przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. I dodaje, że ma nadzieję, że ta sytuacja wyniknęła nie ze złej woli szefowej MEN, ale z jej opieszałości.
– Rozporządzenie czekało na podpis minister pół roku – tłumaczy Broniarz.
Zgodnie z nowymi przepisami, gminy muszą wypłacić nauczycielom wyrównanie do końca kwietnia. Po podwyżkach najniższa pensja brutto nauczyciela stażysty wynosi 2417 zł, kontraktowanego 2487 zł, mianowanego – 2824, a dyplomowanego 3317 zł.
W praktyce oznacza to, że nauczycielskie podwyżki wyniosły od 123 do 168 zł.