Politycy straszą gimnazjum

Reforma gimnazjalna nie była zła. Kłopoty tych szkół wynikają z faktu, że nie przeprowadzono jej do końca.

Publikacja: 14.07.2013 13:18

Reforma edukacji zakładała, że gimnazja będą funkcjonowały w zespołach z liceami

Reforma edukacji zakładała, że gimnazja będą funkcjonowały w zespołach z liceami

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki Roman Bosiacki

Prawo i Sprawiedliwość to już kolejna partia po Sojuszu Lewicy Demokratycznej, która do swojego programu wyborczego wpisała likwidację gimnazjów. Co w zamian? Powrót do starego systemu, czyli ośmioletniej szkoły podstawowej oraz czteroletniego liceum ogólnokształcącego i szkół zawodowych. W ten sposób opozycja chce uzdrowić system edukacji, głównie poprawić stan bezpieczeństwa w polskich szkołach. Ale to hasła populistyczne, bo struktura szkolna to jedynie narzędzie systemu edukacji. Zamiast je wyrzucać, może warto wcześniej nauczyć się nim posługiwać według instrukcji.

Cofnijmy się do 1998 r., to wtedy zapada decyzja o zmianie struktury szkolnej. W systemie mają się pojawić gimnazja. Ówczesny minister edukacji Mirosław Handke wyjaśnia cel reformy. Pierwszy: wyrównywanie szans edukacyjnych. Handke zwraca uwagę, że wykształcenie wyższe ma 7 proc. obywateli, kolejne 30 proc. średnie, że badania pokazują, że wykształcenie staje się dziedziczne. Dzieci z domów inteligenckich idą do liceum, z rodzin robotniczych do zawodówek.

Gimnazjum ma wydłużyć o rok czas kształcenia ogólnego dla wszystkich z 8 do 9 lat. Jako szkoła dysponująca lepszą kadrą i lepszym wyposażeniem ma dawać szanse tym uczniom, którzy kształcili się w słabych podstawówkach na to, by zdobyć średnie wykształcenie i otworzyć przed nimi drogę na studia.

Przerzucenie uczniów z jednego typu szkół do drugiego nie rozwiąże problemu

Cel drugi: bezpieczeństwo. Gimnazja, po okresie przejściowym, mają zostać instytucjonalnie połączone ze szkołami ponadgimnazjalnymi, ewentualnie funkcjonować samodzielnie.

Tu warto przypomnieć, że w tamtym czasie sporo się mówiło o tzw. „fali" w szkołach podstawowych, starsi uczniowie pastwili się nad młodszymi. Do gimnazjum mają trafić uczniowie w najtrudniejszym okresie dojrzewania. Ich postawy, a także ton szkoły mają kształtować starsi i dojrzalsi uczniowie liceów czy techników, przy których miały być lokowane gimnazja. Handke w swoim sejmowym wystąpieniu podkreśla, że gimnazjum musi zostać jak najszybciej wyprowadzone ze szkoły podstawowej, a jeżeli tak się nie stanie, to ta reforma nie ma sensu.

Sprawdźmy, co udało się zrealizować. W 2000 roku OECD przeprowadza pierwsze badania PISA, sprawdzają one poziom wykształcenia 15-latków. W Polsce biorą w nim udział uczniowie, którzy kształcili się w starym systemie. Badanie sprawdza umiejętność czytania. Na 32 kraje Polska zajmuje 24. lokatę, a liczba punktów zdobyta przez polskich uczniów jest niższa od średniej krajów OECD.

Trzy lata później badanie zostaje powtórzone. Polscy gimnazjaliści zajmują 16. lokatę, a ich wynik mieści się w średniej OECD. W 2006 r. jest jeszcze lepiej. Zajmują 9. miejsce na świecie, a ich średnia jest powyżej średniej OECD. W tym samym roku PISA bada też umiejętności z przedmiotów przyrodniczych. Polska zajmuje 23. lokatę, w kolejnej edycji w 2009 awansujemy o 4 miejsca.

Problemem pozostaje matematyka, gdzie od 2003 r. wyniki polskich uczniów pozostają bez większych zmian. Choć trzeba przyznać, że w pierwszej edycji były nieco poniżej średniej OECD, teraz łapią się do niej.

– Nauczanie matematyki jest problemem systemowym całej polskiej szkoły. W nauczaniu początkowym zdarzają się nauczyciele matematyki, którzy sami mają problemy z tym przedmiotem. To uczniów zniechęca. Powstaje bariera, którą potem jest ciężko przełamać pedagogom gimnazjalnym, choć ich kwalifikacje do nauczania matematyki też niekiedy pozostawiają wiele do życzenia – mówi prof. Krzysztof Konarzewski, pedagog i były szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.

O tym, że koncepcja połączonych instytucjonalnie gimnazjów z liceami sprawdziła się, potwierdza obserwacja wyników egzaminów gimnazjalnych. W ścisłej czołówce znajdują się te szkoły, które funkcjonują w takich zespołach.

Problem polega na tym, że następczyni Handkego Krystyna Łybacka zliberalizowała zapisy dotyczące konieczności wydzielania gimnazjów ze szkół podstawowych. W tej chwili 4 tys. z ok. 7,5 tys. wszystkich gimnazjów funkcjonuje w zespołach ze szkołami podstawowymi. To zamiast rozwiązać problemy wychowawcze, wzmocniło je, bo różnica wieku między uczniami została rozciągnięta z 8 do 9 lat, a biorąc pod uwagę obecność 6-latków, nawet do 10. I to właśnie gimnazja i podstawówki brylują w policyjnych statystykach dotyczących przestępczości szkolnej.

Wojciech Książek, wiceminister edukacji w gabinecie Mirosława Handkego, w rozmowie z „Rz" wskazywał, że po liberalizacji przepisów nie udało się łączyć gimnazjów ze szkołami ponadgimnazjalnymi z prostego powodu: tymi pierwszymi zarządza gmina, tymi drugimi powiat. – By udało się tę reformę przeprowadzić, należałoby obecnie zastanowić się nad wprowadzeniem systemu zachęt finansowych dla samorządów – mówił „Rz" Książek.

Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, że o wynikach pracy szkół nie decyduje struktura kształcenia, ale to, jak są zarządzane. – Dopóki system finansowania edukacji nie będzie opierał się na jakości kształcenia i premiował dobrych nauczycieli i dobrych dyrektorów, dopóty nic się nie zmieni – mówi dr Jerzy Lackowski, były wieloletni kurator oświaty w Krakowie. – Problemy wychowawcze nie znikną tylko dlatego, że przeniesiemy uczniów z gimnazjum do szkoły podstawowej – dodaje.

W podobnym tonie wypowiada się prof. Konarzewski. – Samorządy są skrępowane Kartą nauczyciela, która ściśle określa, jak mają zatrudniać nauczycieli i ile mają im płacić. To utrudnia prowadzenie racjonalnej polityki kadrowej – zaznacza prof. Konarzewski.

Tyle że zmiana tej ustawy wymaga politycznej odwagi, bo nauczyciele to największa grupa zawodowa w Polsce, która przy każdej dyskusji na ten temat zaczyna grozić strajkiem.

Reforma strukturalna edukacji będzie kosztowała setki milionów. Lepiej by było, gdyby politycy zamiast zapowiadać wywrócenie systemu do góry nogami, powiedzieli, jaki mają pomysł na jego uzdrowienie.

Prawo i Sprawiedliwość to już kolejna partia po Sojuszu Lewicy Demokratycznej, która do swojego programu wyborczego wpisała likwidację gimnazjów. Co w zamian? Powrót do starego systemu, czyli ośmioletniej szkoły podstawowej oraz czteroletniego liceum ogólnokształcącego i szkół zawodowych. W ten sposób opozycja chce uzdrowić system edukacji, głównie poprawić stan bezpieczeństwa w polskich szkołach. Ale to hasła populistyczne, bo struktura szkolna to jedynie narzędzie systemu edukacji. Zamiast je wyrzucać, może warto wcześniej nauczyć się nim posługiwać według instrukcji.

Pozostało 90% artykułu
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Matriał Promocyjny
Ojcowie na urlopie to korzyści dla ich dzieci, rodzin, ale i firm
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska