Szkoły wyższe zorientowały się, że przyjmowanie studentów tylko na podstawie wyników matury nie gwarantuje wybrania najlepszych kandydatów. – W rekrutacji, w której liczą się jedynie słupki cyferek, przepadają osoby z prawdziwą pasją do studiowania danego kierunku. Ciekawa osoba może odpaść, bo będzie miała o pół punktu mniej, niż potrzeba, by się dostać – mówi prof. Dariusz Rott z Uniwersytetu Śląskiego, członek Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego.
– Na uczelniach brakuje pasjonatów. Często takie osoby uzdolnione są tylko z jednego przedmiotu. Jeśli nie odniosły sukcesu w olimpiadzie przedmiotowej, który daje im wstęp na studia, to odpadają w rekrutacji, bo w niej liczą się wyniki z kilku maturalnych egzaminów – dodaje Paweł Czuma, rzecznik prasowy Politechniki Wrocławskiej.
Uczelnie na podstawie wyników matur przyjmują od 2005 r. Profesorowie nie mają żadnego kontaktu z przyszłymi studentami. Szkoły wyższe mogą jedynie – za zgodą ministra nauki – przeprowadzać dodatkowe testy na kierunkach, które wymagają umiejętności niemierzonych maturą, np. artystycznych. Teraz pojawiają się głosy, by na każdym kierunku można było przeprowadzać rozmowy kwalifikacyjne.
– W przypadku studiów humanistycznych dialog z kandydatem, w czasie którego można zapytać np. o ważne lektury, porozmawiać o dziedzinie, która go interesuje, pozwoliłby wyłowić talent, którego nie widać, gdy patrzy się na cyferki – mówi prof. Rott.
Pomysł popiera Ryszard Rakowski z Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci zajmującego się uzdolnioną młodzieżą: – Obecna procedura sprowadza kandydata do urzędniczej statystyki. W rozmowie można się wykazać aktywnością poza szkołą i zainteresowaniami.