Polska szkoła według prezydenta

Potrzebny jest jeden kanon nauki o polskiej historii i literaturze – mówił wczoraj Lech Kaczyński, otwierając obrady okrągłego stołu na temat edukacji

Aktualizacja: 24.10.2008 04:38 Publikacja: 24.10.2008 04:32

Wczorajsze obrady okrągłego stołu na temat edukacji prowadził prof. Ryszard Legutko (z lewej strony

Wczorajsze obrady okrągłego stołu na temat edukacji prowadził prof. Ryszard Legutko (z lewej strony prezydenta). Twierdzi on, że w propozycjach MEN nie widać żadnej próby zmiany stanu, jaki mamy dziś w szkołach

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Nie będzie zgody prezydenta na odebranie nauczycielom przywilejów. MEN (którego szefowa nie brała udziału w spotkaniu) będzie też miał problem z przekonaniem Lecha Kaczyńskiego do decentralizacji oświaty i nowej podstawy programowej. – Sprowadzenie nauczyciela do roli zwykłego pracownika jest nieporozumieniem – mówił wczoraj prezydent podczas otwarcia edukacyjnego okrągłego stołu. Dodał, że przy niskich zarobkach „przywileje są czymś, co trzyma w zawodzie”.

Podkreślał, że państwo nie powinno się pozbywać nadzoru nad szkołami: – Z niepokojem patrzę na plany, zgodnie z którymi dyrektor szkoły będzie mógł ustalać jej program.

Bo – jego zdaniem – powinien obowiązywać jeden kanon nauki o polskiej historii i literaturze. A uczniowie mają poznawać przede wszystkim naszą historię. Jako przykład podał sytuację, gdy na ziemiach zachodnich muzeum nie przygotowało wystawy na 90-lecie odzyskania niepodległości, bo „władze powiatowe wolą historię tamtego rejonu, a region ten leży na terenach, które w drugiej połowie XII w. odpadły od Polski. Więc wiemy, czyja to jest historia”.

Dlatego prezydencki minister prof. Ryszard Legutko podkreśla, że najważniejsza będzie dyskusja o podstawach programowych.

[b]Po co prezydent zorganizował obrady Edukacyjnego Okrągłego Stołu? [/b]

[b] prof. Ryszard Legutko, minister w Kancelarii Prezydenta, były minister edukacji: [/b]Cele są trzy. Pierwszy to taki, że ma to być informacja dla prezydenta o tym, jak wyglądają spory o polską edukację, jak się układają głosy, jakie argumenty są podnoszone. Drugi cel to uporządkowanie dyskusji o oświacie. Bo te nasze kłótnie o edukację przebiegają falami. Raz jest głośno o Karcie nauczyciela, raz o sześciolatkach. Okrągły stół sprawi, że w jednym miejscu i czasie porozmawiamy o najbardziej kontrowersyjnych sprawach. Trzecim celem jest dojście do jakichś uzgodnień z uczestnikami stołu.

[b]W jakich sprawach miałyby zapaść te uzgodnienia?[/b]

Chodzi o projekty rządowych ustaw. Mam nadzieję, że sprawy, które budzą niepokoje, zostaną wyjaśnione. Ale ważniejsze jest co innego. Chcemy zastanowić się nad kierunkiem, w jakim ma iść polska edukacja. Dlatego najważniejsza będzie dyskusja o podstawach programowych. Ta tematyka dotyczy generalnego problemu: czego mają być uczone nasze dzieci i czemu ma służyć szkoła. To ważne, bo mówi się o systemowych zmianach, ale nie ma debaty na temat długoletniej koncepcji polskiej szkoły.

[b]Coś Pana niepokoi w zaproponowanej przez minister Katarzynę Hall podstawie programowej? [/b]

W tym, co proponuje ministerstwo jest pewien racjonalny kierunek i próba rozwiązania problemów, jakie pojawiły się wraz z reformą Handkego. Jeden z nich to niejasne relacje między gimnazjum a liceum. Dobrze, że ministerstwo próbuje zintegrować program nauczania w gimnazjum i liceum. Natomiast dyskusyjna jest wczesna specjalizacja uczniów. Reforma zakłada, że uczniowie dopiero po pierwszej klasie szkoły ponadgimnajzalnej będą wybierać przedmioty, w których chcą się głębiej kształcić. Do tego czasu mają otrzymać wykształcenie ogólne. Ale przecież w takim wymiarze wykształcenie ogólne będzie fikcją. Co to za wykształcenie ogólne, gdy zatrzymuje się praktycznie na poziomie gimnazjum. Mechanizm specjalizacji w szkole też budzi wątpliwości. W szkole wszystko zależy od nauczyciela. I jeśli w danej szkole będzie dobry historyk, to oczywiste, że duża część osób będzie się chciała specjalizować w kierunku humanistycznym. Z kolei zły fizyk nie rozbudzi zainteresowania przedmiotem.

[b]W jakim kierunku powinna się zmieniać szkoła? [/b]

Mój pogląd na edukację jest prosty. Jeśli wysyłamy dziecko do pierwszej klasy, to mówimy: "Dobrze się ucz i bądź grzeczny". Dobrze uczyć i dobrze wychowywać to podstawowe kryteria, jakie powinna spełniać szkoła. Ogromna część tego, co od dziesięcioleci robią władze oświatowe ze szkołami, te wielkie zmiany strukturalne, te operacje na programach, metodach to w istocie ruchy pozorne, które sprawiają, że nasze dzieci wcale nie są lepiej kształcone i lepiej wychowywane. Absolwent szkoły średniej powinien być na tyle ukształtowany, by wybrać zawód, czytać książki, rozumieć muzykę, myśleć sprawnie, interesować się światem współczesnym, być patriotą, mówić odpowiednim językiem i być dobrze wychowany. Kiedyś takiego człowieka nazywano inteligentem.

[b]Podstawa programowa, jaką proponuje ministerstwo, tego nie gwarantuje? [/b]

Nie. Weźmy listę lektur. Jest chaotyczna, mocno zredukowana i nie ma żadnych funkcji formacyjnych. To tak jakby ministerstwo w ogóle nie brało pod uwagę, iż lektury powinny formować umysły i postawy młodych ludzi. Resort edukacji przyjął założenie, że młodzież nie czyta książek i nic nie da się z tym zrobić, bo takie są tendencje współczesnego świata. To jest założenie kapitulanckie i ja tego założenia nie przyjmuję. Sprawa wychowywania w ogóle nie jest poruszona. Hasło "szkoła przyjaźnie wymagająca" to nic nie znaczący bełkot, którego jedynym efektem jest likwidacja mundurków.

[b]Nie zostały zlikwidowane, są nieobowiązkowe. [/b]

W praktyce to oznacza likwidację. To posunięcie ideologiczne, bo nie było powodu się z nich wycofywać. Nieprzyjemną robotę ich wprowadzenia zrobił już Roman Giertych. Wycofanie to nie jest błaha sprawa. Pokazuje, czy ci, którzy kierują resortem edukacji są samodzielni i odważni w myśleniu, czy też są myślącymi stadnie konformistami. Mundurki były pierwszym, niewielkim krokiem w kierunku kluczowej sprawy wychowania, a mianowicie nauczenia granicy stosowności. Jaki ubiór i jaki język jest stosowny w jakiej sytuacji. Te granice są niszczone, a ministerstwo nic nie robi by to zmienić. Bez zmian w tym kierunku mówienie o wychowaniu nie ma sensu.

[b]Podstawa programowa też odnosi się do wychowywania. Mówi na przykład, że już najmłodsze dzieci trzeba uczyć, by nie pyszniły się bogactwem, zwracały uwagę na to, by swym zachowaniem nie krzywdziły innych. [/b]

To udawanie, że wychowujemy. Chce się nauczyć dzieci kooperowania z innymi abstrahując od głębszych treści moralnych i od obyczaju. W propozycjach MEN nie widzę, żadnej próby zmiany stanu, jaki mamy dziś w szkołach. Chociażby tego, że to nauczyciele boją się uczniów. A to, że jest zapisane, że dzieci mają się nie pysznić bogactwem, to zawracanie głowy. Mogę sobie wyobrazić co powiedzą nauczycielowi rodzice, który zwróci uwagę ich dziecku, by nie przychodził w markowych ubraniach do szkoły.

[b]Czy 2009 rok to dobry moment na posłanie sześciolatków do szkół? [/b]

Nie jestem temu przeciwny. Ale wrócę do moich kryteriów oceniania reform. Jeśli coś w szkole mamy zmieniać, to po to, by dzieci były lepiej uczone albo lepiej wychowywane. I tu jest problem, bo ze strony resortu edukacji nie ma przekonywującej odpowiedzi, po co mamy posyłać sześciolatki do szkół. Mowa jest potrzebach rynku pracy, dogonieniu Europy. Ale to nie interesuje rodziców. Oni chcą mieć gwarancję, że jeśli wyślą dziecko do szkoły, które przez sześć lat wychowywali, to będzie to dla jego dobra. To znaczy nie trafi do szkoły, gdzie jest przemoc i chuligaństwo. Gdyby rodzice mieli gwarancję, że szkoły idą ku lepszemu, to inaczej spojrzeliby na reformę. Ale szkoły nie idą ku lepszemu. Można nawet zaryzykować tezę, że zmiany idą ku gorszemu.

[b]Prawo i Sprawiedliwość też chciało posłać sześciolatki do szkół. [/b]

Kiedy w swojej krótkiej pracy w resorcie rozważałem wprowadzenie sześciolatków do szkół, to uzasadnienie tej zmiany widziałem w tym, że system jest niedobry skoro pozwala na to, by ostatniej klasie liceum uczyli się dorośli ludzie. Matura powinna wiązać się z wejściem w dorosłość. A przez rok mamy w szkołach dorosłych ludzi, którzy korzystają z przywilejów bycia uczniami, a jednocześnie domagają się przywilejów związanych z dorosłością.

[b]Posłanie sześciolatków do szkół nie budzi sprzeciwu, a proponowana przez rząd decentralizacja oświaty? [/b]

Edukacja powinna być sprawą państwową. Większość samorządów traktuje oświatę niekoniecznie priorytetowo. Nie wynika to ze złej woli, ale z istoty polityki samorządowej. To w interesie rządu jest dbać o edukację obywateli jako dobra ogólnego. Samorządy nie myślą w kategoriach całego państwa i kraju, lecz w kategoriach regionu.

[b]Prezydent rozważa zawetowanie ustaw oświatowych? [/b]

Nie jest to w tej chwili rozważane. Prezydent by zająć stanowisko, chce mieć dobry ogląd sytuacji. Poczeka na wnioski z dyskusji. One stworzą dopiero kontekst do podjęcia decyzji.

Nie będzie zgody prezydenta na odebranie nauczycielom przywilejów. MEN (którego szefowa nie brała udziału w spotkaniu) będzie też miał problem z przekonaniem Lecha Kaczyńskiego do decentralizacji oświaty i nowej podstawy programowej. – Sprowadzenie nauczyciela do roli zwykłego pracownika jest nieporozumieniem – mówił wczoraj prezydent podczas otwarcia edukacyjnego okrągłego stołu. Dodał, że przy niskich zarobkach „przywileje są czymś, co trzyma w zawodzie”.

Podkreślał, że państwo nie powinno się pozbywać nadzoru nad szkołami: – Z niepokojem patrzę na plany, zgodnie z którymi dyrektor szkoły będzie mógł ustalać jej program.

Pozostało 93% artykułu
Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?