„Jeśli leży Pani na sercu dobro polskiego szkolnictwa wyższego i nauki, proszę dążyć do zniesienia habilitacji! Proszę uwolnić polskie życie intelektualne od tego szkodliwego gorsetu! Proszę odebrać uczelnianym i instytutowym kacykom narzędzie do blokowania karier młodym i zdolnym naukowcom" – pisze Marek Migalski (Polska Razem) w liście do prof. Leny Kolarskiej-Bobińskiej, którego treść poznała „Rz".
W swojej korespondencji eurodeputowany opisuje pięć lat własnych starań o habilitację, które zakończyły się niepowodzeniem. Najpierw Uniwersytet Wrocławski, a potem Jagielloński odmówił mu prawa do otwarcia przewodu habilitacyjnego. Gdy zgodził się na to Instytutu Nauk Politycznych PAN, pojawiły się kolejne problemy.
Choć Migalski zaliczył stosowne kolokwium, to po wykładzie habilitacyjnym Rada odmówiła nadania mu tytułu doktora habilitowanego. Za było 17 głosujących, przeciw – 15, a czterech wstrzymało się od głosu. Teraz Migalski przekonuje, że habilitacja to jedna z najbardziej skutecznych procedur poskramiania entuzjazmu i energii utalentowanych naukowców.
„Pozwala ona na skuteczne blokowanie napływu nowych idei i świeżej krwi do zatęchłych instytutów i uczelni. Daje uniwersyteckim bonzom niewiarygodnie efektywne narzędzie do selekcji i eliminacji tych, którzy w jakikolwiek sposób odbiegają od średniej i stanowią zagrożenie dla status quo w polskiej nauce i w szkolnictwie wyższym" – pisze Migalski.
Na zmiany jednak nie ma co liczyć. – Temat zniesienia habilitacji był konsultowany w trakcie wprowadzania reformy szkolnictwa wyższego w roku 2011. Po przeanalizowaniu m.in. głosów środowiska akademickiego dotyczących tej kwestii przedstawiciele resortu nauki podjęli decyzję o niewprowadzaniu zmian w systemie nadawania habilitacji – napisało nam biuro prasowe resortu nauki w odpowiedzi na pytanie, czy zamierza zlikwidować ten stopień naukowy.