Prof. Michał Żmihorski: Realia polskiej nauki to również układy, które blokują innych ­– młodszych, ambitnych

– Nie mamy niższego potencjału niż nasi koledzy z najlepszych uczelni na świecie, ale nie ma sensu tworzyć równoległej rzeczywistości, w której jedyne, czego nam brakuje, to pieniądze – mówi dr hab. Michał Żmihorski, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków PAN.

Publikacja: 27.11.2024 04:29

dr hab. Michał Żmihorski

dr hab. Michał Żmihorski

Foto: Instytut Biologii Ssaków PAN

Mniej więcej we wrześniu kondycja nauki w Polsce znalazła swoje miejsce w debacie publicznej. W tym czasie środowisko oprotestowało zmiany kadrowe w kluczowym dla polskich badań nad sztuczną inteligencją ośrodku IDEAS NCBR.  Ale kłopoty nie zaczęły się chyba „wczoraj”?

Nawarstwiały się od lat. A teraz dodatkowo pojawiły się nowe. Mam doświadczenie czterech lat pracy naukowej w Szwecji i kontrast jest uderzający: polscy naukowcy mierzą się z problemami, których szczęśliwie nie doświadczają nasi koledzy z Europy Zachodniej. Wynikają one zarówno z niedofinansowania nauki, jaki i złej redystrybucji tych skromnych pieniędzy.

W jaki sposób przekłada się to na pana codzienną pracę?

Trudno nam ją zaplanować. Jesienią pojawiło się dodatkowe dofinansowanie z ministerstwa, o którym jeszcze trzy miesiące temu nie słyszałem, ale okazało się również, że nie otrzymaliśmy środków na etat pracownika obsługującego mikrotomograf. Od stycznia wzrośnie płaca minimalna, tymczasem nic nie wiemy o dodatkowych funduszach na wyższe wynagrodzenia, czy one się pojawią i kiedy. Algorytm wyliczający naszą subwencję statutową jest niejasny, niejasne jest dla nas też finansowanie naszej szkoły doktorskiej. Jeśli wysokość finansowania instytutu jest w niskim stopniu przewidywalna, w jaki sposób ma on funkcjonować? Trudno w takim systemie brać na cel ambitne i trudne pytania badawcze. Obok subwencji budżetowej źródłem niepewności jest system grantowy: możemy zdobyć trzy granty, które przyniosą nam kilka milionów złotych, a równie dobrze żadnego.  

Czytaj więcej

Profesor PAN: Zima zaskakuje drogowców, a sytuacja w nauce polityków

Ale przecież naukowcy bronią idei grantów, domagając się zwiększenia budżetu Narodowego Centrum Nauki.

Problem polega na tym, że finansowanie statutowe nie zapewnia niezbędnej stabilizacji, więc pokładana jest nadzieja w grantach, dzięki którym w ogóle możemy przetrwać.

NCN niewątpliwie potrzebuje więcej pieniędzy, by wzrósł współczynnik sukcesu, to powinien być absolutny priorytet w projektowaniu budżetu na naukę. Co nie oznacza, że granty powinni otrzymać wszyscy, którzy o nie występują. Przeciwnie ­– system powinien być oparty na selekcji najlepszych projektów i krytyczna ocena zgłaszanych pomysłów odgrywa w nim ważną rolę.

Trudno przyciągnąć i zatrzymać w nauce pasjonatów?

Trudno, bo pensje naukowców są zdecydowanie za małe. Zwłaszcza jeśli porównamy się do Zachodu czy krajów skandynawskich. Ta dysproporcja wynagrodzeń powoduje odpływ najlepszych naukowców z Polski. Potwierdza się to również w przypadku doktorantów: mamy zdolnych i pracowitych młodych ludzi, ale są w Polsce dramatycznie nisko opłacani, subwencja budżetowa na szkoły doktorskie nie starcza nawet na minimalne wynagrodzenia. W naszym instytucie zatrudniamy doktorantów, tylko jeśli otrzymamy zewnętrzne finansowanie: jeśli więc nie mamy pieniędzy z NCN, nie możemy tego zrobić.

Niskie wynagrodzenia i stypendia utrudniają przyciągnięcie osób, które prezentują wysoki poziom: w każdej chwili przecież mogą wyjechać i pracować w lepszych warunkach poza granicami kraju. Całkiem niedawno zgłosił się do nas świetny naukowiec, który chciał pracować w Białowieży, jednak zrezygnował ze względów finansowych.

Czytaj więcej

Chcemy efektywnie połączyć naukę i biznes

Opinię publiczną poruszyły problemy z finansowaniem statku badawczego Oceania oraz Krajowej Centrali Obrączkowania Ptaków. W tym drugim przypadku rozmawiamy o jednostce, która zatrudnia trzy osoby na pensji minimalnej, a problem z prowadzoną od 1931 roku działalnością miała wyłącznie w okresie II wojny światowej. Naukowcy pytają nawet, czy następny będzie reaktor Maria w Świerku.

Przypadki Oceanii i Krajowej Centrali Obrączkowania Ptaków są alarmujące: niepewność nie może zataczać coraz szerszych kręgów, obejmując kolejne instytucje. Jeśli chaos rośnie w nieskończoność, planowanie staje się niemożliwe. Czy o tym, że mam jeszcze pracę, będę się przekonywał, wchodząc do budynku i codziennie sprawdzając, czy na miejscu jest księgowa, a kaloryfery są ciepłe? Nie możemy doprowadzić do tak absurdalnego rozchwiania systemu, pewna stabilność jest niezbędna. Nauka ma strategiczne znaczenie dla funkcjonowania państwa i bazuje na infrastrukturze, kadrach i zasobach intelektualnych, które budowaliśmy dziesiątki lat. Musimy te zasoby utrzymać, inaczej nie będziemy konkurencyjni w stosunku do innych krajów, staniemy się niskopłatnymi wykonawcami cudzych pomysłów.

Nauka ma strategiczne znaczenie dla funkcjonowania państwa i bazuje na infrastrukturze, kadrach i zasobach intelektualnych, które budowaliśmy dziesiątki lat

Zatrzymajmy się przy Krajowej Centrali Obrączkowania Ptaków: proszę wyjaśnić na tym przykładzie, dlaczego nauka jest ważna.

Centrala agreguje informacje o wędrówkach ptaków w skali globu. Dzięki tym danym znamy trasy migracji wędrownych ptaków, możemy sprawdzać, jak zmieniają się w odpowiedzi na ocieplanie się klimatu, próbujemy przewidywać konsekwencje tych zmian dla ich populacji, ekstrapolować na inne gatunki. To nie są teoretyczne modele, lecz niezwykle cenne dane empiryczne, dzięki nim możemy konstruować prognozy. W szerszym kontekście dzięki tym danym uczymy się, jak funkcjonuje i modyfikuje się życie na Ziemi. Tego typu badania to fundamenty nauki i pewien standard cywilizowanego świata. Rezygnacja z ich kontynuowania oznacza dla nas degradację w międzynarodowym środowisku nauki.

Ministrowie Dariusz Wieczorek i Maciej Gdula działają raczej akcyjnie: w ostatnich miesiącach musieli reagować na wybuchające po sobie kryzysy.

Dla mnie działania resortu są przede wszystkim nieczytelne. Nie rozumiem, dlaczego znaleźliśmy się w tym miejscu. Komunikacja pomiędzy władzami resortu a naukowcami jest zaskakująco słaba. Środowisko miało nadzieję, że będzie inaczej i chyba sporo zrobiło, by współpracę nawiązać. Naukowcy są otwarci na dialog, efektywnie organizują się sami, więc wystarczy nas zapytać na przykład o rozsądny sposób dystrybucji finansów, system oceny czasopism czy reformę PAN, a chętnie połączymy się w zespoły i dostarczymy ministrom propozycję użytecznych rozwiązań. Tymczasem nasza oferta jest odrzucana, a przepływ informacji napotyka na barierę. To przynosi szkodę obu stronom. I krajowi, który ma aspiracje naukowe i chce się rozwijać.

Czytaj więcej

Jan Zielonka: Czy politycy chcą zagłodzić naukę i zmusić do poddaństwa?

Powiedział pan, że naukowcy mają nie tylko wyzwania zewnętrzne, ale też wewnętrzne. Jakie problemy występują w środowisku?

Musimy urealnić autoocenę. Nie mamy niższego potencjału niż nasi koledzy z najlepszych uczelni na świecie, ale nie ma sensu tworzyć równoległej rzeczywistości, w której jedyne, czego nam brakuje, to pieniądze. Organizacja, dystrybucja zasobów i zarządzanie nauką nie działają u nas dobrze.

Powinniśmy umieć zidentyfikować problemy i wdrożyć program naprawczy, choćby okazał się bolesny. Jest w Polsce cała masa słabych instytucji naukowych, które trzeba pilnie reformować, a niektóre nawet rozwiązać, bo marnują pieniądze podatników, stwarzając jedynie iluzję pracy naukowej. Jednocześnie mamy dużo instytucji bardzo dobrych, które wymagają dofinansowania, bo nie mogą rozwinąć skrzydeł: są jak dobry samochód bez paliwa.

Dużym problemem, który widzę, jest też łatwość awansu naukowego: w Polsce zdecydowanie zbyt łatwo zostać profesorem. Jeśli ktoś znalazł zatrudnienie na uczelni, istnieje duża szansa, że nawet nie mając znacznych osiągnięć, liczących się publikacji i zagranicznego doświadczenia, będzie awansował. To bardzo negatywnie wpływa na nasz system naukowy, obniża prestiż stopni i tytułów, bo jeśli osoby na stanowiskach kierowniczych i promotorzy są naukowo słabi, później replikują te wzorce w młodszych pokoleniach. Nie powinniśmy tolerować takiego stanu rzeczy i sami musimy dbać o to, żeby instytucje naukowe w Polsce nie były wygodnymi przechowalniami. A to nie jest łatwe zadanie. Realia polskiej nauki to również układy, które blokują innych ­– młodszych, ambitnych. I jeśli mamy z tymi problemami się uporać, to musimy o nich jasno mówić, a nie je zamiatać pod dywan.

Dużym problemem, który widzę, jest też łatwość awansu naukowego: w Polsce zdecydowanie zbyt łatwo zostać profesorem.

Dwie, może trzy rekomendacje dla Ministerstwa Nauki?

Po pierwsze, otwartość na polskie środowisko naukowe. Po drugie, czerpanie z dobrych wzorców: patrzmy na to, jak nauką administrują najlepsi na świecie, gotowe rozwiązania są na stole. Ministerstwo w kilka miesięcy nie stworzy samodzielnie systemu lepszego niż te, które od lat były wdrażane i testowane przez najlepszych. Po trzecie, większa transparentność. Jeśli jednego dnia Oceania zostaje bez pieniędzy, a następnego je otrzymuje, powstają wątpliwości, kto i na jakiej podstawie podejmuje decyzje, niezależnie od tego, że za finansowanie Oceanii trzymaliśmy kciuki. Brak transparentności to poważny problem systemu finansowania nauki w Polsce. Doskonałości naukowej sprzyja ostra konkurencja, ale na jasnych zasadach.

Mniej więcej we wrześniu kondycja nauki w Polsce znalazła swoje miejsce w debacie publicznej. W tym czasie środowisko oprotestowało zmiany kadrowe w kluczowym dla polskich badań nad sztuczną inteligencją ośrodku IDEAS NCBR.  Ale kłopoty nie zaczęły się chyba „wczoraj”?

Nawarstwiały się od lat. A teraz dodatkowo pojawiły się nowe. Mam doświadczenie czterech lat pracy naukowej w Szwecji i kontrast jest uderzający: polscy naukowcy mierzą się z problemami, których szczęśliwie nie doświadczają nasi koledzy z Europy Zachodniej. Wynikają one zarówno z niedofinansowania nauki, jaki i złej redystrybucji tych skromnych pieniędzy.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Uczelnie wyższe
Inauguracja 23. edycji Programu Stypendiów Pomostowych
Uczelnie wyższe
Autonomia uczelni jest ważna. Co jednak, gdy uczelniane wybory budzą wątpliwości?
Uczelnie wyższe
Czy Warszawski Uniwersytet Medyczny w końcu wybierze rektora?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Uczelnie wyższe
Studencka afera wizowa. Jak rekrutacja na studia w Polsce stała się przepustką do Europy