Najpierw lekcje w szkole, potem zaliczenie zaległego sprawdzianu na tzw. godzinach czarnkowych (dziecko nie napisało, bo było chore), potem dodatkowy angielski, potem nauka do kartkówki na następny dzień i do dużego sprawdzianu na jeszcze kolejny. W sumie pewnie z dziesięć godzin dziennie na aktywności związane ze szkołą. A na drugi dzień wpis za brak zrobionego zadania, bo w tym wszystkim dziecko zapomniało zrobić jeszcze zadania z matematyki, języka polskiego czy przygotować mapki na geografię. Brzmi jak przepis na nieudane życie, ale to niestety codzienność naszych dzieciaków.
Badania Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO) i Związku Miast Polskich pokazują, że uczeń starszych klas na nauce spędza ok. 50 godzin tygodniowo. Dla przypomnienia – dorośli pracują zazwyczaj 40 godzin tygodniowo.
Czytaj więcej
To, co jest potrzebne, to jest odejście od obowiązkowych i ocenianych prac domowych i od początku kwietnia takie rozporządzenie wejdzie - powiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską ministra edukacji Barbara Nowacka. - Jestem pewna, że po kilku latach funkcjonowania braku prac domowych w szkołach podstawowych w szkołach średnich też to będzie zniesione - dodała.
Czy nauka w szkole wystarczy?
Ministra edukacji Barbara Nowacka w rozmowie z Wirtualną Polską powiedziała, że od kwietnia znikną obowiązkowe i oceniane prace domowe – najpierw w szkołach podstawowych, potem w średnich. I szok, bo choć wielu rodziców narzeka na nadmierne obciążenie nauką, to trudno im przyjąć do wiadomości, że dziecko może nie mieć zadawanych lekcji. Gdzie on się wtedy będzie uczył? – pytają zaniepokojeni. Otóż w szkole, bo to jest właśnie miejsce, które temu służy. W niej dziecko otrzyma konkretną wiedzę i nauczy się też ją wykorzystywać w praktyce.
Czytaj więcej
Jeśli rzeczywiście chcemy zmienić szkołę na miejsce przyjaźniejsze dzieciom i młodzieży, nie mówmy ciągle o ocenach, egzaminach rankingach i wyścigu do najlepszych ogólniaków.